A ja wciąż w niedoczasie.

Dzisiaj już musiałam wyjść do warzywnika. Zerwałam wiśnie, wydrylowałam i suszę. Rok temu Galgasia zrobiła mi smaka na suszone wiśnie. Dobre wzorce należy naśladować.

Wykopania domagał się czosnek jadalny. Trochę z tym zwlekałam i ząbki zaczęły się delikatnie rozdzielać. W domowej uprawie nie jest to wadą. Ułatwia obieranie. Do kiszenia ogórków będzie akuratnie.
Miejsce po czosnku wzruszyłam widłami i wysiałam zielony nawóz. Na ścięcie wciąż czeka bób i groszek. Ścinki przekopię z glebą.
Zajęłam się też selerami. Odkopałam im lekko bulwy, przycięłam korzenie boczne.
W kolejce czeka uporządkowanie zagonka z truskawkami.
Strasznie szybko mijają dni. Już prawie koniec lipca, a ja nie miałam czasu na cieszenie się ogrodem. Wciąż coś.
Z doskoku tylko zerkam na to, co się w ogrodzie dzieje.
W innych regionach Polski jeżówki kwitną pełną parą. W moim rejonie dopiero ruszają. Bardzo skromnie.Pojedyncze sztuki. Większość padła łupem ślimaków.
Białe tawułki już skończyły pokaz. Teraz pora na te kolorowe.
Naprzeciw tarasu kwitną liliowce. Potem zastąpią je hortensje.