Mały ogródek, za i przed zabudową szeregową - Nicol21
13:25, 28 paź 2018
Ewa,
Jeśli toby była werticilioza - no to przechlapane, bo tak naprawdę nie ma ratunku dla takiej rośliny i żadne zabiegi tu jej nie pomogą. Taką roślinę a raczej to co po niej pozostanie musowo się pali w żywym ogniu ( ognisku ) , nigdy nie wyrzuca a już na kompostownik wywalić - to broń Boże!
I nie abym się wymądrzał w tym temacie ale dla laika werticilioza jest porównywalną do choroby która zabija ludzi to tzw. 'sepsa' - najbardziej trafne jak dla mnie jest to porównanie jakie mogę przytoczyć.
Więc trzeba sobie uzmysłowić przyczynę skąd się ta zaraza bierze - no po pierwsze trzeba tutaj powiedzieć i zdać sprawę że werticilioza nie jest robaczkiem wędrującym po glebie z ogrodu do ogrodu atakującym bezmyślnie na oślep roślinki.
Jest to choroba "brudnych narzędzi" - tak, tak tych samych narzędzi które sami na co dzień używamy w pracach ogrodniczych i w ten banalny oto sposób jest roznoszona ta "zaraza". Ale to nie koniec horroru bo najgorsze z czyn przyjdzie nam się jeszcze zmierzyć to powikłania czy też nazwijmy to skutki końcowe. Otóż to dziadostwo powoduje skażenie gleby w takim promieniu jakim zaatakowana roślina miała rozbudowany system korzeniowy na okres minimum 7 lat. I cokolwiek będziecie innego próbowali posadzić w tym miejscu też wam po jakiś czasie padnie no i nie myślcie sobie ale żadna dezynfekcja gleby w tym przypadku nie skutkuje - jedynym wyjściem co pomaga to jest pozbycie się skażonej ziemi z ogrodu z tego miejsca.
Nie można też bagatelizować problemu z jakim mamy do czynienia, nie zdając sobie sprawy że robiąc sobie potencjalne zakupy w szkółkach ogrodniczych - pracownicy wcale nie sterylizują osobistych nożyc które noszą dumnie przy pasku. Przycinają codziennie wiele różnych roślin nie zdając sobie z powagi sprawy i z konsekwencji takiego działania. Często gdy zwracam na ten fakt uwagę to mi odpowiadają - że na to nie mają czasu aby się "bawić" za każdym razem po ciachnięciu roślinki w dezynfekcje nożyc do kolejnego przycięcia krzaczka.
Ale też jak się zgłębimy w temacie:
- to jak to jest możliwe że część roślin pada na tę chorobę a inna nie ?
Próbowałem dociec bo to mnie też intrygowało, otóż tajemnica tkwi w budowie strukturalnej niektórych gatunków rośli i dlatego jedne rośliny będą podatne na tę chorobę a drugim nic im nie będzie ale są same w sobie tzw nosicielami tego dziadostwa bez uszczerbku dla wegetacji ich samych.
Na koniec podam parę rad jakie ja stosuję: WAŻNE JEST: aby bezwzględnie odkażać nożyce z każdym razem gdy macie zamiar przycinać kolejny krzak! - zaś przycięte miejsce smarować maścią ogrodniczą.
Jeśli kupujecie klona to przyjżyjcie się dobrze z bliska takiej roślinie i zwróćcie uwagę czy aby wcześniej nie była już przycinana. Nigdy nie kupujcie klonów przez internet bo kupujecie przysłowiowego kota w worku.
Żadnego okazu ze swojej kolekcji nie kupiłem przez internet a posiadam ich na ponad 40 sztuk, dodam że u siebie na ogrodzie nie miałem do czynienia z tym dziadostwem jakim jest werticilozą - i póki co niech tak zostanie
Powyższe opisane moje wypowiedzi i uwagi są moimi osobistymi spostrzeżeniami na ten temat.
pozdrawiam
Jan
ps. Ewelina - gratulucje z 500'ki
Jeśli toby była werticilioza - no to przechlapane, bo tak naprawdę nie ma ratunku dla takiej rośliny i żadne zabiegi tu jej nie pomogą. Taką roślinę a raczej to co po niej pozostanie musowo się pali w żywym ogniu ( ognisku ) , nigdy nie wyrzuca a już na kompostownik wywalić - to broń Boże!
I nie abym się wymądrzał w tym temacie ale dla laika werticilioza jest porównywalną do choroby która zabija ludzi to tzw. 'sepsa' - najbardziej trafne jak dla mnie jest to porównanie jakie mogę przytoczyć.
Więc trzeba sobie uzmysłowić przyczynę skąd się ta zaraza bierze - no po pierwsze trzeba tutaj powiedzieć i zdać sprawę że werticilioza nie jest robaczkiem wędrującym po glebie z ogrodu do ogrodu atakującym bezmyślnie na oślep roślinki.
Jest to choroba "brudnych narzędzi" - tak, tak tych samych narzędzi które sami na co dzień używamy w pracach ogrodniczych i w ten banalny oto sposób jest roznoszona ta "zaraza". Ale to nie koniec horroru bo najgorsze z czyn przyjdzie nam się jeszcze zmierzyć to powikłania czy też nazwijmy to skutki końcowe. Otóż to dziadostwo powoduje skażenie gleby w takim promieniu jakim zaatakowana roślina miała rozbudowany system korzeniowy na okres minimum 7 lat. I cokolwiek będziecie innego próbowali posadzić w tym miejscu też wam po jakiś czasie padnie no i nie myślcie sobie ale żadna dezynfekcja gleby w tym przypadku nie skutkuje - jedynym wyjściem co pomaga to jest pozbycie się skażonej ziemi z ogrodu z tego miejsca.
Nie można też bagatelizować problemu z jakim mamy do czynienia, nie zdając sobie sprawy że robiąc sobie potencjalne zakupy w szkółkach ogrodniczych - pracownicy wcale nie sterylizują osobistych nożyc które noszą dumnie przy pasku. Przycinają codziennie wiele różnych roślin nie zdając sobie z powagi sprawy i z konsekwencji takiego działania. Często gdy zwracam na ten fakt uwagę to mi odpowiadają - że na to nie mają czasu aby się "bawić" za każdym razem po ciachnięciu roślinki w dezynfekcje nożyc do kolejnego przycięcia krzaczka.
Ale też jak się zgłębimy w temacie:
- to jak to jest możliwe że część roślin pada na tę chorobę a inna nie ?
Próbowałem dociec bo to mnie też intrygowało, otóż tajemnica tkwi w budowie strukturalnej niektórych gatunków rośli i dlatego jedne rośliny będą podatne na tę chorobę a drugim nic im nie będzie ale są same w sobie tzw nosicielami tego dziadostwa bez uszczerbku dla wegetacji ich samych.
Na koniec podam parę rad jakie ja stosuję: WAŻNE JEST: aby bezwzględnie odkażać nożyce z każdym razem gdy macie zamiar przycinać kolejny krzak! - zaś przycięte miejsce smarować maścią ogrodniczą.
Jeśli kupujecie klona to przyjżyjcie się dobrze z bliska takiej roślinie i zwróćcie uwagę czy aby wcześniej nie była już przycinana. Nigdy nie kupujcie klonów przez internet bo kupujecie przysłowiowego kota w worku.
Żadnego okazu ze swojej kolekcji nie kupiłem przez internet a posiadam ich na ponad 40 sztuk, dodam że u siebie na ogrodzie nie miałem do czynienia z tym dziadostwem jakim jest werticilozą - i póki co niech tak zostanie

Powyższe opisane moje wypowiedzi i uwagi są moimi osobistymi spostrzeżeniami na ten temat.
pozdrawiam
Jan
ps. Ewelina - gratulucje z 500'ki