Ania, faktycznie, chyba jesteś roztrzepana. Ale radzisz sobie dobrze. Bogdziu, jakie róże zamówiłaś? Ja już powiedziałam sobie "w tym sezonie koncentruję się na szkielecie ogrodu", a już mi pewna delikatna wiejska róża (Cottage) po głowie chodzi. Prawie że czuję jej zapach.
Oj chyba faktycznie jesteś, ale to ma swój urok wiec nie bedę się czepiac a jeśli nie miałaś nawet na parking to masz wszystko wybaczone. A ja kupiłam same na syberyjskie mrozy tzn
Alexander McKenzie -40 stopni
Adelaide Hoodless -40 stponi
Gefylt -39 stopni
Ferdinnand Pichard -29 stopni
i Lichtkonigin Lucia -32 stopnie
i juz mi zima nie podskoczy.
Ewo takie przyjemności jak zakup roślin są wybaczone nawet jesli się je kupi za ostatnie pieniądze a co dopiero jesli jeszcze cos w portmonetce zostaje, wiec się nie zastanawiaj i kup ,chyba że musisz popracowac nad ziemia gdzie ma rosnac to wtedy kup jesienia.
Na kłopoty najlepsze sa roslinne zakupy. Im kłopoty większe tym i zakupy musza byc wieksze. To od jakiegoś czasu moja terapia i jak dotad bardzo skuteczna jak sama dziś zobaczyłas. Gdyby nie ta majowa umówiona wizyta to bym sie tak nie denerwowała ale co tam gdzie mróz zmrozi to chocby jednoroczne posadzę i spotkanie się uda.Musi sie udac.
Oczywiście...jak tylko czas pozowli; fajne zakupy zrobiłaś, najlepiej podoba mi się ten zakres do minus - -; jak syberyjskie to poradzą sobie, chociaż moja karagana, też syberyjska i przemarzła a tak sie nią cieszyłam, bo ją sama wyhodowałam z nasionka;
To szkoda tej karagany bo sporo pracy Cię kosztowała, mam nadzieje że róże sobie poradzą, a jesli nie to mój M tylko czeka żeby mu ogród oddac do dyspozycji i zaraz by posadził wszystkie najwieksze drzewa deby, kasztany lipy i inne.