Płot jest okropny. Chciałam go zasłonić grabem (żywopłot). Bo ten sąsiadowy bluszcz jest baaardzo rzadko posadzony. Dwa lata temu na wiosnę, nie było go wcale widać na naszej stronie. Patrząc na tempo przyrostu to bardzo długo zajmie, zanim bluszcz zakryje płot.
Chyba, żeby dokupić sadzonek i puścić od nas do sąsiada?
Nie tyle zgadłam, co wywnioskowałam ze słów „do góry” . Mam słabość do tego określenia, bo moja studencka miłość pochodząca z Wielkopolski tak mowila .
Nie patrz na ten bluszcz zero-jedynkowo: albo przykryje całość, albo przycinam. Daj mu rosnąć jak chce, a z czasem zdecydujesz - wyciąć/ wyrwać można w każdej chwili.
Czekaj... a jak jest inaczej? "u góry" ? "na górze"?
i to nie chodzi mi o bluszcz sam w sobie, tylko o zakrycie tego płotu. Jeszcze przed zakupem tej działki mówiłam: jeśli kupimy to, płot musi "zniknąć".
Dlatego rozważam: sadzić grab? może dosadzić bluszczu? Co da lepszy efekt?
Sadzenie grabu i czekanie 5-6 lat może być mniej opłacanej niż jednak bluszcz.
EDIT:
i od razu dopowiem. Między tym płotem, a domem będą urzędowe 4m i na pewno w którymś miejscu stanie pompa. Szału więc z miejscem nie ma. Ściana na północy, więc w sumie część oświetlona będzie od rana, część po południu, a część pewnie będzie patelnią (zależy ile zacieni dom).
Sadź grab. Będzie szybciej niż bluszcz. Zanim sie wprowadzisz i zanim stanie sie to ważne - zdąży zasłonić znaczną cześć muru.
A jeśli chcesz efekt szybki - zawsze zostają drewniane panele lub kratki.
Bardzo możliwe, że na grabie się skończy. Od początku go tam widziałam.
Wczoraj znów zwieźliśmy 3 taczki gruzu i dopiero pół działki przeleciane. Mąż chodzi obok i wybiera największe kawałki gruzu. Jest szansa, że do końca tygodnia skończymy.
A potem zobaczymy co im wyjdzie po wykopaniu fundamentów.
Przy okazji trzeba trochę wiosny tu wpuścić.
W głębokim półcieniu powoli szykuje się do majowego kwitnięcia bez. Jest to jedyna roślina na balkonie, która ma 100% pewność, że przeprowadzi się z nami później.