21 stycznia napisałm dla Elizki malutką bajeczkę ale dotad nie miałam czasu by ją wkleic. Jutro mnie nie będzie więc zostawiam zeby było co poczytac jeśli ktos zajrzy.
Mróz wielki , wiatr mocny ,no i śnieg na dworze
jesli trochę polatam rozgrzeję sie moze
pomyslał sobie dziecioł i z samego rana
poleciał gdzieś nad wodę odwiedzic bociana.
Bocian niestety od dawna był bardzo daleko
za siódmą górą , lasem, za dziesiąta rzeką.
Jezioro skute lodem , po horyzont biało
ptaków żadnych nie widac a i ludzi mało.
Wraca dzięcioł do lasu i o dziupli marzy,
słyszy że gdzieś tu blisko tysiąc ptaków gwarzy.
Poleciał za tym głosem i usiadł na drzewie,
co się tutaj dzieje?, dziwi sie bo nie wie.
Ptaków jakby sejmiki i gwar taki wielki,
widac ze są tu dzwońce, są też i wróbelki.
Podleciał jeszcze bliżej, gwar mu się podoba
i spotkał znajomego z lasu grubodzioba.
Grubodziób jadł z dzwońcami słonecznika ziarna
zawołał do dzięcioła: pogoda dziś marna
więc dołącz tutaj do nas sąsiedzie dzieciole,
zapraszam, siadaj z nami przy bogatym stole.
Dzięcioł o nic więcej już teraz nie pyta
sfruwa do sąsiada i grzecznie się wita.
Miło mi ciebie spotkac drogi grubodziobie
wczoraj właśnie myslałem samotnie o tobie.