Monteverde – witaj, witaj! Wiesz, wolałabym, żeby historia mojego ogródka nie była aż taka wspaniała... W moim wieku ta harówa była czasem na pograniczu... ech!
barbara_kraj – witaj Basiu! „Angielska grupa”... – ale to się fajnie przyjęło! Jedziesz w czerwcu z nami???
KasiaWB – Kasiu miła... ja ten ogród „wymęczałam” jeszcze bez żadnych wpływów... Ale istotnie – po przyjeździe z Anglii niejedna roślinka fiurgała na inne miejsce...
Ell – Elu, piesek TERAZ śliczny... Jak się przypętał, to mąż go nazwał „pokurcz z frędzlem”... Sierść miał zbitą i skręconą jak karakuły, na ogonie też. W tej sierści aż się ruszało od pcheł. A na szyi gruba skórzana obroża (jak dla wielkiego psa!), z wykręconym znacznikiem. Powinnam go była nazwać Wrzaskun, albo Jazgot – bo hałaśliwy okrutnie! Myślę, że był przy budzie, a po jego nerwowym charakterze wnioskuję, że dużo przeszedł. Jak się boi, to gryzie...
Wieloszka - jakie fajne te Twoje chłopaczki! A wiesz, ta moja „kolorowa, rajska wyspa”, jak ją nazywasz, właśnie przeżywa następną inwazję kretów!!! Koszmar jakiś! Mój najnowszy nabytek – kępa przylaszczek – wczoraj znajdowała się na czubku kopca! Buuuuuuuuu... Ja tu w polu jestem z nimi przegrana!
sylwia_d – witam Cię na moich rabatkach! Z tymi hortensjami – to kolekcji nie planowałam, sama się zrobiła, a apetyt mam na nie nieposkromiony! Gorzej z możliwościami, czyli z miejscem...
Krys – Krysiu, popracuję jeszcze, wiesz, trochę techniki i baba się gubi....
Joku – Jolu, jak pięknie to nazywasz: „od strony ulicy”... Och, jak mi się marzy ulica! A to, co tam sadzę, zmienia się co roku, teraz jest smagliczka bylinowa na przemian z floksikami. A z drugiej strony już nie sadzę dziwaczka – do niego potrzebna jest zawsze słoneczna pogoda, inaczej nie zdobi... Poza tym na zewnątrz mało podlewam, bo woda – olaboga! jak kosztuje!!!
EPODLAS – Bożenko, cieszę się, że tak to odbierasz. Ja też mam stany totalnego załamania – w pierwszych latach to było potworne przemęczenie, a teraz KRETY!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!! A do roślinek gadam... Wiem, że wszyscy tu to robicie, więc się nie wstydzę przyznać
Gabriela – oj, faktycznie, chimerycznie kwitną te variegatki... Jeżeli lubisz te z kwiatami płodnymi, to spraw sobie Pinky Winky – moja jest dopiero rok u mnie, a już mnie cieszyła kiścią kwiatów. Mój mąż jest oszczędny w och! i ach!, ale tą się zachwycał całe lato.
Poziomka – Jasiu! Hej hej! Jak te dalie zobaczą, w jakim są romantycznym ogrodzie, to będą się prężyć z dumy i będą się starały być jeszcze piękniejsze!
Dzidka – buziaki, Dzidka!