Ja w czasie nauki zawsze miałam "chwilę przed" jakieś natchnienie, czego mam się nauczyć. Pamiętam, że z analizy matematycznej problemem moim były całki Reemanna, bo jak na egzaminie opowiedzieć o czymś przez 10 minut, jak w opracowaniach 3 linijki o tym było ?
Wypożyczyłam sobie w takiej sytuacji 5 książek, w każdej co innego napisane i próbowałam rozgryźć temat przez rozłożenie na części pierwsze. Poza tym pytaniem było jeszcze 59 innych, a ja się uparłam na ten. Reszta po łebkach.
Idę na egzamin, losuję pytanie, a na kartce jest napisane: Całka Reemanna. Powinnam usiąść i zrobić sobie notatki. Ale ja siedzę i nic nie robię, bo dziwnie się złożyło, że moja poprzedniczka, która w tym momencie odpowiadała, wylosowała temat: wprowadzenie do Całek Reemanna.
Profesor jej przerwał, spojrzał na mnie i się pyta: czy pani się źle czuje, czy może chce pani wylosować inne pytanie? Odpowiedziałam, ze wszystko w porządku i słuchałam jej odpowiedzi dalej.
Po jej wyjściu mogłam zmazać tablicę i zacząć odpowiadać, ale najpierw powołałam się na to, co ona powiedziała, poprawiłam błędy i odpowiedziałam na moje pytanie. Dostałam u tego profesora 5,nikt nie chciał wierzyć. Gdybym wylosowała każde inne pytanie, pewnie by była niższa ocena.
Mówią, że głupi ma zawsze szczęście. A że w życiu mam dużo szczęścia, to kiedyś powiedziałam, że chyba jestem najgłupszą osoba na świecie

Trzymam Sebek kciuki za twoje szczęście