Przyznam się szczerze, ze w pierwszym roku posiadania stipy niezbyt zwracałam uwagę na wschody. Pierwszy raz posadziłam dwie sadzonki na wzniesionym na ok 50cm. "wrzosowisku", gdzie w jednej części jest organiczna, przepuszczalna gleba, a w pozostałej części mineralna piaszczysto-gliniasta z małą dozą materii organicznej. Całe stanowisko jest wyniesione (nazywamy to żartobliwie donicą) i charakteryzuje się bardzo dużym nasłonecznieniem, dużym odpływem wody. Nie mam nawadniania.
I otóż okazało się, że po drugim roku mam sporo sporych siewek. Tessia to widziała. Ale, cóż nie zwracałam uwagi na maleńkie siewki, które wyglądają (dziś już to wiem) jak jedwabny zielony dywan. Żelazna zasada - nie grzebać, nie grabić, nie kopać wokół "matek". Siewki stają się wyraźnie widoczne pod koniec lipca, przełom sierpnia. Wtedy najbezpieczniej jest je przesadzać z jak największą i najgłębszą bryłą korzeniową z ziemią. Do małych siewek (i do siewek cisów) doskonale zdaje mi egzamin sadzarka do cebul!, która to pozwala mi na głębokie przesadzenie, bez uszkodzenia bryły korzeniowej i bez obsypywania się z niej ziemi, co ma kluczowe znaczenie przy przesadzaniu (zwłaszcza siewek cisów).
Juziu, twoje siewki są prawdopodobnie nie z wczesno-wiosennego wysiania, a z późniejszego. I tu też z moich obserwacji powiem, że siewki wczesnowiosenne jeszcze w tym samym roku mocno przyrastają i czasami kwitną, ale... te późne, letnie siewki jeśli tylko nie wygniją na wiosnę są mocniejsze i zdrowsze i w drugim sezonie rosną jak na drożdżach

Naturalne siewki sypią się same na ziemię gęstym dywanem z fragmentami źdźbeł. Te resztki źdźbła są niczym otulina na nasionach, które żadną przecież ziemią nie są przykryte/przysypane. Nie siałam stipy, ale z moich obserwacji wnioskuję, ze co najwyżej należało by nasiona przypudrować ziemią przez sitko (jak ciasto cukrem pudrem). Ta zasada tyczy się i lawendy.
Rozpisałam się, ale dodam jeszcze wskazówki odnośnie wschodów frosted curle i innych turzyc, bo po samoistnym masowym wysianiu się wnioskuję, ze wymagania są nieco odmienne. Otóż niesamowicie dużo wschodów miałam... w grubym żwirze z łupka (opaska pod wspomnianą powyżej "donicą"). "Matka" Frosted Curle (niestety przycięłam ją zbyt wcześnie i zbyt krótko, przez co wygniła) rosła powyżej na wrzosowisku, gdzie nie miałam ani jednej siewki, a poniżej, w żwirze całą szkółkę

. W tej samej okolicy mam i inne turzyce i od nich także doczekałam się potomstwa właśnie w tychże kamieniach.