Witajcie, dziś opowiem Wam o psie , który pokochał kota czyli historia psiej budy.
Od kiedy pamiętam panicznie bałam się najmniejszych psiaków, gdy tylko jakiś pojawiał się w moim polu widzenia następowała natychmiastowa ewakuacja w pośpiechu. Dlatego brak ogrodzenia koło naszego nowego domu był bardzo wygodna wymówką na prośby dorastającego syna o psa. W końcu gdy nadeszły jego 17 urodziny pomyślałam, że chyba muszę się złamać w tej kwestii, bo jeśli teraz nie kupimy psa to zostanie on na zawsze niespełnionym marzeniem z dzieciństwa. Nie chciałam tego robić synowi z powodu mojej fobii i tym sposobem pewnego dnia pojawiła się w naszym domu Czworonożna Pokraka z przydługimi nogami

nazwaliśmy ją Alfa.
Była tak dobrym psem, że nauczyła mnie bardzo szybko miłości do psich stworzeń, dziś już zupełnie się nie boję. Była mądra, nauczyła się wielu sztuczek. Gdy dawałam jej kubeczek po jogurcie do wylizania, to ona go odnosiła i wrzucała do kosza na śmieci, który jej musiałam w tym celu otworzyć. Oczywiście dostawała za to nagrodę, więc wykombinowała, że będzie sobie ten kubek dzielić na kawałki i odnosić po kawałku a za każdy żądała nagrody

Jeździła z nami na rolkach i na rowerze. Kiedyś jedna Pani, która się tym dowiedziała a nigdy nie widziała jak to nasze jeżdżenie wygląda przyszła mnie upomnieć mówiąc, iż uważa za wysoce niestosowne takie męczenie psa. Wytłumaczyłam jej więc, że to dla niego dobre i tego potrzebuje. Trochę się udobruchała i pyta całkiem poważnie: no dobrze, ale jak ty go nauczyłaś pedałować

….
Ponieważ nie było ogrodzenia, zrobiliśmy jej własnym sumptem, duży zadaszony kojec oraz izolowana budę z przedsionkiem i wygodnym tarasem.
Miała tam przebywać tylko pod naszą nieobecność, bo mieszkała w salonie w domu, ale bardzo źle to znosiła. Rozplatała siatkę za żywopłotem, wychodziła i czekała na nas z wyrzutem w oczach przed drzwiami wejściowymi. Dlatego bardzo szybko kojec z budą został zamknięty na dobre i w miejscach nieogrodzonych stanął prowizoryczny płot a psina odzyskała wolność.
Z tej nowej sytuacji natychmiast skorzystała ciężarna kotka i któregoś dnia z budy zaczęły dochodzić wrzaski głodnych kociaków. Psina ze zdziwieniem spędzała całe dnie przed bramką prowadzącą do kojca i w dziwny sposób nagle zapałała nieodpartą chęcią wejścia do kojca i budy. Niestety to co się wyprawiało za zamkniętymi drzwiami było ponad jej nerwy i zaczęła głośno ujadać na kotkę i jej dwoje dzieci. Któregoś dnia kotka zebrała tobołki i z przerażeniem w oczach opuściła budę i kociaki na dobre.
Kocięta już wypełzały na zewnątrz w poszukiwaniu mleka więc zaczęliśmy je dokarmiać. Psina znała komendę delikatnie, bo jak była mała to dawałam jej surowe kości i mięsko z ręki, jak tylko zęby trafiły na rękę natychmiast krzyczałam (jeszcze trochę w dawnym strachu) DELIKATNIE! i psiak puszczał natychmiast. Alfa nauczyła się dzięki temu wielkiej delikatności.
Tak więc kiedy tylko zbliżała pysk do kociaków, mówiłam jej DELIKATNIE! i obchodziła się nimi delikatnie. Choć jak dorosły wyżeł liźnie małego kociaka to ten potrafi się turlać radośnie przez pól ogrodu wierzgając łapkami, gorzej ja natrafi po drodze np. na kamień.
Jeden kotek niestety nie potrafił się nauczyć jeść i był już tak słaby, że opuścił nas następnego dnia po wyprowadzce jego mamy Został jeden odważny kot bohater, który uznał Alfę za nową mamę i dokazywał z nią co niemiara. A najśmieszniejsze było to jak maleńki kociak wspinał się po niebotycznie długich wyżowych łapach, żeby poobgryzać uszy albo szyję. Nasz koci bohater, wychowany przez Wyżła nie bał się potem żadnego wiejskiego psa i pilnował wejścia do domu a okoliczne psy omijały go profilaktycznie szerokim łukiem.
Po 5 latach sielanki psiak zachorował na nowotwór i po operacji odszedł od nas na zawsze, wtedy zniknął też kot….
Dziś mamy dwa inne psy, które kochają swoją budę

, która z kojca powędrowała za drewutnię i zyskała nowy image, a w miejscu kojca powstaje niebieska pergola z hortensjami, zobaczcie