Zmylona słoneczkiem,głucha i ślepa na wypowiedź Joli odnośnie wiatru,pognałam w krainę łagodności.
Nie zdążyłam doczłapać na miejsce ,a już moje kości zaczęły się buntować.Ale dotarliśmy z pieskiem nie przemoczeni,jeno wysmagani wietrzyskiem.
Całe szczęście,że mogłam porobić pod dachem i w szklarence,wyjazd nie był daremny.
Następnym razem ,jak Jola zamelduje zmianę pogody, na krok się nie ruszę z domu.
Czyżby już jesienne wiatry do nas wędrują?[/quote

Haniu, przecież Ty wiesz, że jak wieje z zachodu to prędzej lub później wiatr ode mnie pogna do Ciebie. A to wszystko chyba przez te otwarte granice,wieje z zachodu bez żadnej kontroli i cła

Ja dziś na działeczke pomimo wietrznej i pochmurnej pogody jednak pojechałam. Żal mi się roweru zrobiło i wsiadłam do komunikacji miejskiej z myślą, że najwyżej użyję parasola (którego i tak zapomniałam). Nie było tak źle - spadło tylko parę kropli, ale mnie nieźle wywiało ....

To my dziś z Jolą jesteśmy zawiane babki!