Bożenko ja mam do Milówki 20 km. W tym ogrodzie byłam dwa razy. Pan chyba nie ma depresji tylko od początku jest troszkę nawiedzony. Owszem pasjonat niesamowity, szkoda tego ogrodu ale pan opowiada trochę bajek. Po pierwsze wstęp nie kosztował 5 zł tylko 5 od dziecka 15 od dorosłego. Dla rodziny z dwojgiem dzieci wstęp 40 zł. Przy czym faktycznie w bufecie były tylko kiełbaski, piwo, i drogie lody.
Dla mnie jako miłośniczki roślin było pięknie ale niezbyt profesjonalnie. Byłam tam jakieś osiem lat temu i odniosłam wrażenie już wtedy że pan nie panuje nad sytuacją. Było bardziej zadbane i owszem ale dokładne pomieszanie z poplątaniem. Japońskie lampiony, indyjskie bóstwa, indiańskie totemy, wszystko wymieszane totalnie. Nie wiadomo jaka roślina skąd i dlaczego. Myślę że dlatego nikt nie chce tym się zaopiekować. To nie jest ogród botaniczny czy arboretum jak pan się wyrażał. Każdy kto chciałby się tam czegoś nauczyć dostałby pomieszania z poplątaniem. Jak pisałam byłam dwa razy. Po raz drugi
w innej porze roku, mniej ludzi, oczekiwanie przy kasie aż ktoś nas zauważy,bufet nieczynny, toaleta zamknięta.Już wtedy poza ścisłym latem było mało zadbane. Prawdopodobnie ludzie byli zatrudniani tylko na sezon czyli dwa trzy miesiące. No i jeszcze kwestia parkingu. Dojazd tam odbywał się wąziutką krętą drogą między domami, parking był maleńki a jak ktoś już przyjechał to parkował gdzie się dało a górale nie pozwolą na swoim stawiać.Myślę więc że nie przemyślał lokalizacji zupełnie. Szkoda tego miejsca ale to nie wina ludzi tylko pana który zainwestował i nie potrafił zarządzać. Wstawię u mnie kilka zdjęć z lepszych czasów
