Za mną znowu intensywny tydzień
raju jak ja się cieszę że już piątek

i że mniej więcej mam poustalane zajęcia dodatkowe chłopaków

pójście młodego do zerówki, nowe plany, zgranie zwykłej szkoły starszego ze szkołą muzyczną, plus pogoda jaka była u mnie równało się z migreną stulecia

dopiero wczoraj trochę mi przeszło i nie brałam przeciwbólowych

mam nadzieję że teraz wszystko się uspokoi, będziemy działać według ustalonego planu i uda mi się w najbliższym czasie skończyć wszystko na działce, uprzątnąć dziury, po wykopaliskach które trwały ostatnie 2 tygodnie i porobić zdjęcia czego mi bardzo brakuje

. Trawa nie skoszona od 2 tygodni bo lało, trawnik jest jak polana wodą gąbka, nie wiem czy do niedzieli to wyschnie żeby skosić
wczorajsze prace wykopaliskowe, robione na raty, między wożeniami dzieci
Ewa- pszczółka podpowiedziała mi hosty zamiast porzeczek, miałam sadzonki w warzywniku które przedwczoraj miałam już wywozić do sąsiada
pomyślałam i zrobiłam
wyrywanie porzeczki, nie widłami, bo łatwo szły, ale każdy korzeń ciągnęłam klęcząc na kolanach, bo poszły tak daleko w rabatę że szok

, wyciągałam po mału żeby mi kora nie wymieszała mi się z ziemią
ciesze się że je wyciągnęłam, bo za rok czy dwa wyciągnięcie ich byłoby już trudne
pierwsza partia podzielonych host
potem wyciągnęłam jeszcze 2 duże sadzonki które miałam pod murem - uszarpałam się znowu z korzeniem wiśni który przeszedł przez korzenie hosty
przymiarka