Basiu, widzę, że u Ciebie bardzo kwieciście. Dypton opuścił moją posesję jak się urodził wnuk. Zresztą inne rośliny trujące też podzieliły jego los. Najbardziej chyba żal mi było złotokapu, ale cóż, teraz jestem spokojna, żę wnuczek nie weźmie niczego trującego do buzi. Ożankę to ja pierwszy raz widzę, coś mi przypomina, jakieś ziele, ale nie wiem co, może rozmaryn. Teraz namierzyłam jeszcze inne gospodarstwo ogrodnicze z pięknymi liliowcami, piwoniami i kosaćcami. Już u nich kiedyś kupowałam, ceny nawet dostępne i 100% zgodności odmianowej. Siedzę oglądam i prowadzę ze sobą monolog wewnętrzny, właściwie to dialog rozumu z niepoprawną duszą, która chce do kwiecistego raju