Dołączył: 15 kwi 2012
Posty: 6
Minęło prawie 2 lata od tego postu... Naiwny - skierowałem w czerwcu 2013 r do Urzędu podanie o wyrażenie zgody na usunięcie w/w wymienionych jałowców... Nie wiedziałem co robię i jak aroganckie są urzędniczki. ..Otóż kiedy zaniosłem podanie wyczułem, że pracownice Urzędu bardzo, ale to bardzo poważnie podchodzą do sprawy. Będzie albo inwentaryzacja wszelkiej zieleni u Pana, albo zezwolimy Panu na wycięcie 5-ciu krzewów... Przyszły pofotografowały. Zezwoliły na usunięcie 6-ciu krzewów. Pismo 2-stronicwe. Powoływanie się na paragraf ustawy A, następnie inny -ustawy B, jeszcze inny Ustawy C, itd itd. Czapka tej decyzji jest na ponad stronie. Mdłości można dostać czytając to.
Przełknąłem tą gorycz.
Pod koniec września 2013 poszedłem do Urzędu z zapytaniem czy mogę następne 5 jałowców usunąć. Pracownica przy wtórze koleżanek pokazała mi zdjęcia i utwierdzała, że te jałowce "żyją" i nie moge ich usunąć... Pomyślałem - Boże co ja zrobiłem. Zacisnąłem zęby i wyszedłem. Zgryziony i nienawidzący przepodłej, aroganckiej biurokracji.
Kto stoi za przepodłymi ustawami, żeby człowiek na 8-arowej działce nie miał wpływu na znormalizowanie półżółtych wiechci. Całe lasy wycinają pod osiedla... Akcentowałem w piśmie, ze zasadzę inny żywopłot.
Dzisaj to mam wątpliwości po co ja chodzilem po zgodę. Przecież najgrubsze gałęzie nie mają 10 cm średnicy, a 3-5.
Podejrzewam, ze mniej dba się o życie dzikich zwierząt niż obumierających roślin. Kłusownik za zabicie sarny dostaje w zawieszeniu, a czyta sie, ze ktoś tam wyciął brzozę i po donosie uczynnego sąsiada sąd skazał go na dziesiątki tysięcy grzywny... Co za kraj?
Doradźcie, co mam robić, bo nieraz nie mogę wprost spać?