Tak Bożenko, spotkanie było świetne. Córcię zostawiliśmy u babci i wreszcie mogłam posiedzieć i się nagadać. Naprawdę naładowałam akumulatory. W niedzielę będzie u mnie Kasiulka .
U Sylwii szczena mi opadła jak te rośliny śmigają. Odwdzięczają się za to serce, które im daje, to widać .
Przepięknie. Można spacerować i spacerować bez końca .
Ogrodniczki moje kochane
i mój Kasiulek
nie miałabym tyle samozaparcia żeby mieć dalie, bo za cholerę nie chciałoby mi się ich wykopywać. U Sylwii nacieszyłam oczy
gadamy i gadamy, i gadamy, i nagadać się nie możemy
a to sąsiedztwo Sylwii, w stanie opłakanym niestety. Z tej perspektywy wygląda jednak moim zdaniem uroczo
Sylwia ma takie widoczki - calutkie pole papryki, cudnie . Po drodze mijaliśmy całe pola dyni, ależ cudne widoki
Dzieciaczki
JEstem szczęśliwą posiadaczką poidełka, które własnoręcznie wykonała Sylwia. Na zdjęciach bardzo mi się podobały, ale w realu robią mega wrażenie. To rękodzieło przez duże R . Aż piszczałam z radości jak mi je Sylwia dawała . Dzięki Ptaszyno raz jeszcze
jest oczywiście tak ustawione żebym mogła je z okna widzieć
Dostałam też taki malutki stoliczek . Stoi sobie w salonie i mnie zachwyca . Kiedyś będzie biały, po mojemu .
A ten chłopina skąd się wziął? Sam się wysiał
brunnera Jack Frost - samosiejka. Fajnie, przyda się