Wczoraj skończyli panowie stawiać nasz płot.


I choć kiedyś się zarzekałam, że betonowy to fuj, to dziś cieszy mnie jak żaden inny. Dobrze, że nie przyszło nam do głowy grodzić się wcześniej, bo pewnie byłby jakiś ażurowy. Życie pokazało czego nam potrzeba.
Jest to płot, który oddziela naszą posesję, od starego sadu. Zamknęła się pewna piękna perspektywa, ale widmo sarenek i dzików goszczących na moim tarasie zniknęło.



Dziś będzie można zająć się uporządkowaniem i w końcu cały ogród stanie się bardziej cywilizowany. A o tym co się przenosiło, nasiewało zza siatki, to nie jestem w stanie nawet pisać, - to była walka z wiatrakami.
Przy okazji powstał też piękny- trzykomorowy kompostownik-

