Na tym moim pustkowiu, to nic nie wycinam. Bo żądna jestem drzew. Wtedy,jak się darłam , to pojedyncze cieniutkie gałązki mąż wycinał. One wpierniczają to co młode. W kolejnym roku, bo poczytałam, stwierdziłam, że wycinać gałązek nie będę bo co mi zostanie z tych sosen?. Zbieram ręcznie (fuj fuj fuj) dokąd sięgam, bo jak wiesz sosenki rosną szybko. W zeszłym roku, było ich dużo mniej, to z zaciętą miną i ściśniętym gardełkiem, coby mi się nie ulało wyzbierałam (a, te cholery mnożą się na potęgę i zbieranie trzeba powtarzać codziennie przez parę dni). Jeśli woda z octem pomaga to zaśpiewam Ci ALLELUJA!
____________________
Komendówka