Zima zimą narobiła strat, bo dużo roślin mi wymarzło, a zima wiosną poprawiła.
Ziemi ze swojego ogródka do domu nigdy nie przynosiłam, więc ten osobnik musiał trafić do mnie z jakimś nowym roślinnym nabytkiem, albo z ziemią którą kupiłam do rozsad.
Mam nadzieję że ten którego zatłukłam nie miał pobratymców.
O tak Aniu, znacznie lepiej się poczułam.
Kupiłam jeszcze dwie piękne Kamelie. Piękne zielone liście.... cieszyłam się jak dziecko, już miałam plany gdzie "zamieszkają" i duuuupka. Oddałam, bo doczytałam że one u nas nie zimują.
Mam paskudny (?) charakter, przyzwyczajam się dosłownie do wszystkiego i z każdą stratą, tą w ogródku też trudno mi się pogodzić.
Czas się chyba uodpornić.
Leje... i dlatego siedzę w domeczku.
Dwa planowałam dać jako tło na nowej różance.
Tej, pamiętasz że czeka na Was?
Jeden miał trafić na oszpeconą sosnę która będzie robiła jako podpora, ale tu jeszcze decyzja nie zapadła.
Kalina którą kupiłam i ta która dostałam od Agnieszki (buziak Aguś)chciałabym wsadzić od strony werandy, aby móc upajać się nie tylko widokiem ale i zapachem.
A piwonia.....tu planu brak.