Wczoraj dostałam weny sprzątaniowo- sadzeniowej. Posadziłam znowu nowe nabytki

Wysprzątałam, podlałam trawnik na ulicy, pozamiatałam płatki i śmieci. Zlałam cały ogród od góry do dołu, zdjęłam spryskiwacz, lało się z węża, tuje dolewałam bo dwie coś zaczynają nieco gorzej wyglądać w żywopłocie.
Od sąsiada (od strony tarasu) dostałam siewki pomidorów koktajlowych, umieściłam je pod tarasem od strony sąsiada. Ode mnie nie widać, ale rosną na słoneczku w donicy z płaskorzeźbą, tam była schowana, a teraz przynajmniej nie stoi bezużytecznie
Wczoraj też zmyłam wszystkie chodniki, dolałam trawniki, wody do stawu dolałam.
Grzybienie kwitną, cudnie jest, werwa też jest.
Poleżałam na leżaczku, posiedziałam na dwóch ławkach, a nawet druciany fotel odwiedziłam. Namiętnie dosadzam, żeby nie stały rośliny w doniczkach.
Nocą napawałam się widokami świeżego, czyściutkiego ogrodu w zjawiskowej scenerii oświetlenia.