Jazzy - nie mam zamiaru tobą dyrygować, ani meblować ci ogrodu. Droczę się z tobą, bo wiem jak szalenie trudno utrzymać kobiecie minimalizm... weź na ten przykład taki naszyjnik u jubilera, który ci mąż chce podarować i nie musisz patrzeć na cenę - wybierzesz z jedna perełką, czy z brylantami i perełką?

(mówię o naszyjniku, a nie o wisiorku)
Facetom łatwiej to przychodzi - im zazwyczaj wystarczy materac i jeden garnek... a my kobiety lubimy otaczać się mało, że pięknymi rzeczami to jeszcze w mnogiej ilości.
I dlatego przerobiłam (w wielkim skrócie, rzecz jasna) przysięgę małżeńską na ogrodniczą minimalistyczną
Minimalistyczny ogród może być tylko z traw i z werbeną, którą tak lubisz, lub też z jedną odmianą róż. Minimum gatunków.
Żywopłot nie musi być z tuj, może być z buków, wiązów, grabów, klonów, a nawet jak większa działka to i z rododendronów. Przyjaciółki sąsiedzi mają z rodków żywopłot. Wiosną odlot po całości

ale ogród ma bodajże 5 tys. metrów.
Z żywopłotem jest tylko jeden wymóg - ma rosnąć zdrowo, tak by go non stop nie pryskać i by z latami nie łysiał od dołu, bo przestaje być żywopłotem...
i jeszcze jedno - nasadzenia żywopłotowe mieszane, np. takie jak w zwyczaju ma robić Szefowa mają ukryty sens zwłaszcza w przypadku jak jakies choróbsko zaatakuje nam rośliny. W tedy tylko część żywopłotu (w ekstremalnej opcji) wypadnie, a reszta zostanie.