Dotarliśmy do domu w Pszczynie dość późno w sobotę, wczoraj o 7 rano już w ogrodzie byłam. Mimo to, że dzieci starały się uporządkować ogród po tej nawałnicy, to musiałam po swojemu dopracować. Nie mam większych zniszczeń, lilie tylko w większości trzeba było ściąć, trochę róż...ale sprzątanie zajęło mi 7 godzin...M posadził ostróżki z krwawnikiem, które przywieźliśmy z Pęchcina, potem podlewanie i dzień pracowicie zleciał. Przyjemność zdjęciową mam zostawioną na dzisiaj


W Pszczynie w dalszym ciągu susza, teraz W Zabrzu pada bardzo przyzwoicie deszczyk, mam nadzieję, że na mój ogród też...
Miłego tygodnia

