Już , chyba w zeszłym roku, całą historię tej róży u mnie pisałam Irence Kupiłam jako wielkokwiatową, angielską. Tak była opisana. Albo w 2011, albo w 2012 roku. Nie pamiętam teraz...i w pierwszym roku nie kwitła, marna sadzonka była, przez internet kupowana "oczami" u byle jakiego sprzedawcy. W drugim roku miała dwa kwiatki, nic nie zapowiadało jeszcze, że to potwór będzie. I pogroziłam jej palcem...ale już w następnym roku zaczęła baciory wypuszczać, nie cięłam ich i dopiero wtedy dowiedziałam się w czasie kwitnienia, że to Alchymist.
Nigdy nie przemarzła, zawsze tylko kopczyk ma. Była już raz przerzedzana, ze dwa lata temu, eMuś się podjął...znowu jest gęsta okropnie, w tym roku dam jej jeszcze spokój. Kwitnie od tamtej pory zawsze bardzo obficie i pachnąco, ale ma jedną wadę, nie powtarza kwitnienia. Po przekwitnięciu ścinam każdy jeden kwiatek, a jest ich setki...może kiedyś przy ścinaniu policzę
Przeżyła bez szwanku -28 stopni tej zimy.
Jak Ci się chce, wróć się do maja zeszłego roku i poszukaj tej mojej historii z Alchymistem. Pamiętam, że zdjęcia też jej z poprzednich lat wklejałam.
Ty postępujesz chyba inaczej z różami Marzenko i większych problemów nie masz. Spokojnie możesz bazować na swoim doświadczeniu.
Też lubię jak kwitną Już w ten weekend będzie ich więcej Zawsze ścinam w niedzielę parę i do Zabrza przywożę. Zaraz potem czas lilii będzie. I znowu mam co do wazonu włożyć. Pewnie dlatego mam dużo kwiatów, żeby móc ścinać i tego widać nie było
Nie dawałam fot, nie miałam czasu ich zrobić, rano w tempie psie odchody zbierałam, miałam kolejna burzę, na płask mam większość roślin, trudno.
Będę ciąć z drabiny, bo ona ma wysokość 3m.
Oprócz traw orliki masz zabrać i co tam zechcesz