Piękny pan Wilga

Jakiś czas temu wleciał nam taki do salonu i rozbił o okno dachowe. Padł na podłogę dobre 6 metrów. Myślałam, że nie żyje. Łepek wygięty, oko białe, ogon w górę pod kątem prostym do ciałka

Koty nie zareagowały, ale na wszelki wypadek nakryłam plastikową skrzynką i zabrałam się za szukanie pomocy. Okazało się, że musiałabym wieźć ptaka do warszawskiego zoo. On w międzyczasie siadł! Wstawiłam wodę pod skrzynkę i tak sobie posiedział do następnego dnia. Jak wypuściliśmy gagatka, poleciał w pęcherznicę luteus i zaginął – żółte w żółtym

Siedział ze dwie godziny i nawoływał, aż z daleka odezwała się jakaś wilga i poleciał.
A dziś rano – u nas zawsze latem jakieś okna pootwierane – zaplątał się kos. Obudził mnie waląc dziobem w szybę okna tarasowego. Metr od niego oba koty rozciągnięte na dywanie, zaspane. Otworzyłam okno i poleciał.