Reniu, czytałam o kocich przygodach...nawet nie chcę myśleć co przez te kilkanaście dni przeżywaliście. Znajomy kiedyś też szukał swojego kota przez tydzień...ogłoszenia w facebooku, schronisku, u weterynarzy, rozklejone kartki nic nie pomogły. Wpadł na pomysł, że zaczął chodzić późno w nocy i nad ranem (jak jest już/jeszcze w miarę cicho)i nasłuchiwać czy skądś nie dochodzi miauczenie kota. I znalazł ją! Była zamknięta na strychu w sąsiada. Siedziała wygłodniała i odwodniona przy takim malutkim okienku strychowym i miauczała. Musiała się w ślizgnąć jak były otwarte drzwi, potem ktoś zamknął strych i biedna siedziała zamknięta bez możliwości wyjścia.
Róże masz cudne!!! Jak się kocha róże, do nich mówi i nawet je głaszcze to nie może być inaczej!
Na piątek jesteśmy umówione. Jakbym nie mogła (teściowa na urodziny, ale może przełoży na sobotni wieczór) to chociaż zadzwonię.