Ensata, podczytuję trochę u Ciebie i podpowiem, że węża zwijającego się mam już trzeciego od zeszłego sezonu, tylko wszystkie już są wyrzucone na śmietnik, bo najzwyczajniej w świecie pękały w różnych miejscach. Wydałam na nie prawie 400 zł i znów wróciłam niestety do twardego węża tradycyjnego. Taka kasa mogła pójść na rośliny, a wylądowała na śmietnik...
Dziękuję za maila.
Możesz napisać, czy Ty robisz jakieś opryski profilaktyczne, czy dopiero jak się coś dzieje to reagujesz.
Mam róże dopiero od zeszłego roku i zielona jestem w tym temacie.
A ja własnie miałam kupić waż zwijąjacy
Ale Emus wcześniej kupił taki tradycyjny ,mocniej zbrojony chyba go przeproszę (bo oczywiście musiałam się nagadać ,po co ?dlaczego kupiłeś taki jak ja chciałam inny )i przykoleguję się do tego węża
Zawsze robiłam, jak cos się działo. Ale..w tym roku zrobiłam eksperyment i zrobiłam oprysk profilaktyczny miedzianem i nic, to nie dało, nie zauwazyłam żadnej różnicy. A róże mam już ponad 10 lat jeżeli jesteś ambitna, to skupiłabym się na opryskach ze skrzypu, on działa też p/grzybowo i wzmacnia rosliny. Ja po romansach z różnymi różami, mam obecnie w ogrodzie tylko pojedyńcze odmiany, albo zauroczyły mnie wyglądem, albo odpornością na choroby. Bez żalu pożegnałam się z pięknymi, ale chorowitymi. Potrzebe chciejstwa nasyciłam, a teraz ciesze się z kwiatów, ale bez biegania i pryskania. Mszyce spłukuje np wodą, nie Karcherem jak M ale wężem i owszem. Reasumując nie wiem, czy powinnaś ze mne brać przykłąd, ja jestem leniwą ogrodniczką Rośliny mam pod siebie, a nie na odwrót.
Dzisiaj medal za głupotę wędruje do mnie. Zamówiłam na allegro duże tarczownice, sprawdziłam opinie itd, tarczownice w stanie opłakanym przyszły. Niech ich meszki w tyłek ugryzą..
Z weselszych rzeczy, gadałam sobie dzisiaj do koi "chodzcie do mamusi, dam Wam jedzonko" Dekarz na dachu na przeciwko, przywalił sobie młotem w palucha jak mnie usłyszał. Swoją drogą, po co podsłuchiwał. Nie wspomnę, że mi ryby denerwują tym stukaniem