W piątek zostawiłam mój tonący ogród, odwiozłam dzieci do babci i z M pojechaliśmy do naszego ukochanego Międzygórza
Lało całą drogę, ale w okolicach Ślęży i Kłodzka śnieg nas zaczął łapać, no miło nie było

Załamka normalnie, bo jak dojechaliśmy na miejsce, to okazało się, że jest 1 stopień na plusie i leje, najgorzej jak być może. Nasza ulubiona knajpka zamknięta, musieliśmy iść dalej, M poleciał po samochód, a ja zziębnięta zamówiłam grzańca
Już w pokoju po kilku drinkach zrobiło się ciepło, szczególnie, że gospodarze dbali o gości i palili ostro

W nocy spadł śnieg

Rano kolejna załamka, samochód zaśnieżony, wszędzie biało. Na szczęście wyszło słońce i ładnie się topiło.
Międzygórze jak zawsze piękne, uwielbiam to miasteczko
W niedzielę zrobiło się całkiem ładnie, postanowiliśmy, że idziemy na Śnieżnik. I mimo, że wiedziałam, że będzie śnieg, to zupełnie zimowego wejścia się nie spodziewałam. W niektórych miejscach po pas, tunele wydeptane, a ile jeszcze ubite pod stopami? Im wyżej tym gorzej.
Tu siedzę na czymś co chyba jest ławką przy schronisku. Tylko czubek wystawał, reszta zasypana

Mimo wszystko udało się i szczyt zdobyty

Moje pierwsze zimowe wejście