Tam mam 5 takich samych rodków, ta zima była niby łagodniejsza niż poprzednia (tfu, tfu na psa urok) i od ubiegłego roku nic tam się nie zmieniło. Podlałam wszystkie rh dużą ilością wody i dopiero wtedy zobaczyłam w jakim jest stanie. Od czasu wlania w niego 4 wiader wody ani drgnął. Mam go wykopać i korzenie obejrzeć? Żelazem nie zaszkodzi potraktować wszystkich. Wszystkie rosną pod sosnami i w nogach mają igły i szyszki
Gosiu nie jest dobrze , może byc po suszy fizjologicznej ale prędzej to fytoftoroza. Podlej go porządnie i opryskaj Previcur Energy lub Fytostop ( tego drugiego nie stosowałam więc nie wiem jaka skutecznosc)potem opryskaj kilka razy z kilkudniowymi przerwami mieszanką nawozów dolistnych . Obawiam sie jednak że to nic nie pomoże i ze to fytoftoroza zaawansowana.Jeśli zauważysz że te zabiegi nic nie daja to wykop , wymień ziemie i nie sadz w tym miejscu przez jakis czas rh a krzak i ziemię spal albo wyrzuc do śmieci zeby się choroba nie roznosiła.
Upss podejrzewam w takim razie najgorsze. W sasiedztwie miałam porażony mały krzaczek. Podlewałam kilka razy, w końcu poddałam się, wykopałam i spaliłam go. Tego zatem wyawalę ale jak ustrzec inne rodki w tym miejscu? Profilaktycznie je opryskać previcurem?
Bardzo dziękuję za podpowiedź