Z wieści ogrodowych od 4 dni codziennie trochę pada....trochę to jest dobre określenie bo nie mówi nic....
Dziś dla przykładu jak Gościa miałam pokrapywało kilka razy, a pożegnało mocnym deszczem, który padał raptem 5 minut. wydawałoby się, że ziemia powinna napić wody bo podlewana powoli, stopniowo wsiąka.......
Nic bardziej mylnego niestety, nie wiem co jest grane , ale jak grzebaliśmy dołki pod trzecią donicę to się okazało, że pod trawą wilgoć tylko na 5 cm w głąb, a potem zbita i wyschnięta skała, łopata normalnie uskrobać nie mogła:9
A jak sadziłam rudbekie od Kasi to w bylinówce nawet tyle nie nasiąkło, ledwo na 3 cm



I skała

. Efekt napita koniczyna w trawniku, która jest świetna przy suszy bo moment zakrywa brązowe placki wyschniętego "trawnika"

Ale już byliny niekoniecznie z tej wilgoci mają szansę skorzystać, że o drzewach nawet nie wspomnę. Przyjdzie nam mimo "deszczu" kilkudniowego podlewać rośliny. Jesień już mam na całego, Kasia świadkiem bo sama uwierzyć nie mogła, ale to szczera prawda niestety do tego stopnia, że już mam na wierzchu liście szafirków tych co przed zima z ziemi wychodzą, a eM się śmieje, że mi jeszcze drugi raz zdążą w tym roku zakwitnąć
Donice skończone, jeszcze nam zostało wybić folią tą w podwórku i można będzie ruszać z dalszą robotą ziemną
Dla tych co mają wątpliwości:
O rośliny w ogrodzie dbam sama

Mam na myśli przycinanie przesadzanie, rozmnażanie, plewienie( tylko przed Mają miałam koleżanki kochane do pomocy)ewentualne opryski czy nawożenie - plus pomysły i plany ogrodowe. Em kosi trawę od dwóch lat jak już rośliny podrosły...wcześniej dwa lata też kosiłam sama całość. Wiosną eM wyrywa co większe chwasty między ogrodzeniem, a tujami resztę trocinówek też plewię sama. Nie leżę

Em podlewa drzewa na górze, bo sadzone na jego życzenie w większości, a tam trzeba konewki z wodą tachać. Do połowy ogrodu podlewam raczej ja, choć w tym roku bez pomocy eMa bym nie poradziła, bo roślin sporo, a susza doskwiera tak, że to walka o przetrwanie roślin jest
Chłopcy( jeden dawno dorosły, drugi za chwilę) pomagają raz chętniej raz mniej chętnie w drobnych pracach typu przynieść konewkę wody czy przelecieć z grubszych chwastów ścieżki z kamyków. I to też raz na ileś tam tygodni Ponieważ wszędzie mam otoczak to jest to małe piwo raz dwa i zrobione w godzinkę wszystkie.
Oraz pomagają przy pracach konstrukcyjnych gdzie w jednego chłopa i kobietę nie poradzi, też nie zawsze bo np. Jak nie chcą to wołami nie zmusi i radźcie sobie sami.
I starszy kosi w podwórku, tam naprawdę dużo tego nie ma.
W ocieplaniu roślin na zimę i zabezpieczaniu pomaga mi eM bo z reguły jest to robota po ciemku do latarki. Trudno samemu.
Poza tym z ogrodu korzystamy Wszyscy, bo jest nasz wspólny więc i praca wspólna. Wolę, żeby mieli ruch jakikolwiek na powietrzu niż ślęczeli przed laptopem i jeśli się to Komuś nie podoba to trudno.
Tyle gwoli sprostowania, bo może się wydawać, że Oni robią, a ja tylko fotki cykam. Mnie po prostu nie ma kto cyknąć, a po robocie jestem tak uciorana, że moje nogi ostatnio to mały pikuś, więc by piksele w aparacie poszły.
Myślę,że rozjaśniłam ciut sytuację, a reszta niech sobie myśli co chce, nie zależy mi co będą o mnie gadali