Sylwia, spacerowałam dziś po Twoich włościach.
Zagospodarować taką powierzchnię wcale nie jest łatwo a mam wrażenie że tobie to przychodzi z niesamowitą lekkością, pracowita jesteś jak

Podziwiam też zaangażowanie rodziny.

O chomiku doczytałam

Wyobraź sobie że takiego recka miałam w domu

Był u nas krótko (czas rekonwalescencji) tato znalazł go pogryzionego i zdecydował się na zabranie do domu. Mieszkał w drewnianej skrzyni w której szybko wygryzł sobie dziurkę i swobodnie tuptał po mieszkaniu. Najśmieszniej wyglądał kiedy napchał swoje worki policzkowe ziarnem a potem łapką wypychał je aby się pożywić.
Jego pobyt w naszym domu zakończył się kiedy całkowicie odzyskał sprawność i próbował dominować. Rodzice zapakowali go do pudełka i wywieźli w miejsce gdzie został znaleziony.
Została po nim pamiątka, blizna na ręce mojej siostry, ugryzł ją tak paskudnie że skończyło się zakażeniem

Ale się rozpisałam, przepraszam.
Nie martw się jeśli do wiosny chomiczka nie zobaczysz, bo może chłopak zapadł już w sen.
Obiecuję że przy kolejnej mojej wizycie skupię się bardziej na ogrodzie.