Nic mi nie mówcie, ogród znowu nie ruszony. Zła jestem jak osa. W nocy przeszła u nas nawałnica, może troszkę delikatniejsza niż latem, ale huczało, wiało i padało jakby zbliżał się koniec świata. Powoli mam dość tego mojego wygwizdowia. W dzień też wiało tak, że nie chciało się z domu wychodzić, bo wiatr przenikał aż do kości. Nie cierpię wiatru