Na krety próbowałam wszystkiego

Też walczę z kretami.Jak ryły na trawniku przebolałam bo być może pędraki znajdowały i oczyszczały teren.Gorzej jak dżdżownice mi zżerały

Ale jak przeniosły się na rabaty i miałam przeryte wszystko to nie wytrzymałam.Miałam wrażenie,że za chwilę wciągną forsycję (jak w kabarecie).
Próbowałam liści aksamitek,bzu czarnego,śledzi,jajek,kostek wc,proszku na krety,saszetek,sierści Suni i wiele,wiele innych specyfików.
Jak przewróciło się poidełko na moich oczach bo kret robił podkop (pewnie zmierzał po forsycję) to poszłam po łapkę.
Jakoś udało mi się to wszystko zainstalować..i jakie oczy zrobiłam jak po kilku godzinach kret złapał się.Jaki wielki,wypasiony być może na moich dżdżownicach..
Ta łapka niestety likwiduje kreta na amen.
Wolałabym go złapać żywego i wywieźć na łąki.
Czekałam co będzie się działo potem ,ile ich jeszcze jest.A tu cisza,żadnego rycia.
A więc to jeden kret był sprawcą tego armagedonu na rabatach.
Wokół nas działki,ugory.U nas podlewana działka,dużo kompostowane,w kompoście dżdżownic dużo więc żarełka mają skubane...