Szare, śliczne, elegantki.
Wysokim czosnkom wytnę liście, tomaluchy swimi na pewno zakryją
Ja pamiętam taką wieś, że był prawdziwy przednówek. Do dziś niedobrze mi się robi jak opowiadam, że jadłam gorące ziemniaki zalane świeżo udojonym mlekiem. To ma paskudny zapach.
Mleko prosto od krowy uwielbiam, ale z gotowanymi ziemniakami było obrzydliwe.
I prądu w tej wsi, gdy pierwszy raz do wuja pojechałam nie było, tylko lampy naftowe.
Mam ze wsi jedno złe wspomnienie. Jak Radziu. Ubój cielaka bardzo długo mi się śnił
A moja córka, wychowana w mieście jako 4-te pokolenie warszawskie, odkąd skończyła 9 1/2 lat i zaczęła uczyć się jazdy konnej, chciała mieć własną stajnię. Odkąd skończyła 14 lat pracowała w różnych podwarszawskich stajniach, także podczas studiów. Jest skończonym instrukrorem jazdy konnej. Mażenia się spełniły. Kilka lat temu uciekli z narzeczonym pod Żyrardów. Mają 17 arów. Część to ogród z wielkim stawem, a część łąka, na ktorej pasą się koniki

Jest mała stajnia. Moje dziecię uczy chętnych jazdy konnej na "własnym sprzęcie". Jakoś jej nie przeszkadza sprzątanie stajni. Czyli te wiejskie zapachy nawet dla mieszczuchów nie takie nieprzyjemne.