Ja wiem, że potrzebujesz mysich eksterminatorów, ale ja patrzę na kocie życie troszkę inaczej. One dłużej żyją po sterylizacji i bardziej trzymają się domu, więc są bezpieczniejsze i są zdrowsze. Moje domowe koty, mają kocie drzwiczki i wychodzą kiedy chcą, ale strylizacja sprawiła, że nie oddalają się od domu daleko. Łatwiej o nie zadbać. Dlatego jestem za trzymaniem ręki na pulsie jeśli chodzi o kocią populację.
Ratowałam już kilka kotów, które chodziły po okolicy luzem. Jednej kocicy oczy uratowałam, innego kocura uchroniłam przed zakażeniem, bo coś mu zdarło kawał skóry z boku i paskudnie było. Nawet moja domowa kotka Spinoza śrucinę nosi pod skórą na boku. Była też pogryziona. Jest sterylizowana, ale tęga z niej łowczyni. Kiedyś 5 myszy przyniosła jednego dnia. A ilu tego dnia nie przyniosła... nie wiem

Nie tylko dzikie są łowne.