Dzisiejsza akcja sadzenie zakończyła się połowicznym sukcesem. Nie posadziłam wrzośców. Raz że było już ciemno, dwa- po wyjęciu jednego z doniczki nie mogłam rozluźnić korzeni. Ziemią była tak zbita że nawet po namoczeniu dalej zachowywała kształt doniczki. Nie wiem co teraz z nimi zrobić. Spróbuję je jutro może wsadzić do wody na jakiś czas, bo zostawiając tak jak jest nie wróżę im długiego życia.
Nie posadziłam wszystkich wrzośców. Moczyłam je ze 2 godziny. Skorupa nie zmiękła. No to w kilku ponacinałam nożem spód i boki i uwolniłam korzenie pazurkami. Zeszło mi że 3 godziny aż mnie nerwa wzięła. Zostawiłam to cholerstwo i poszłam na fitness. Jutro znów będę coś z tym robiła. Ale przekonania nie mam czy się uda. Nie lubię wrzośców. Dobrze że mam je tylko w tym miejscu. Jak zdechną to nowych już nie posadzę.