A ja lubię krwawnik, tyle, że mój nie był taki dorodny jak Twój (piszę, jakby cokolwiek innego było)

. Wrzuciłam kilka zdjęć Aniu, ale jak nie masz czasu, a nie masz, to nic nie stracisz, bo od zeszłego roku nie ma spektakularnych zmian (czas, czas, czas, a właściwie jego brak). To Ci opowiem na szybko: nie przeżyły od Ciebie tylko ostrogowce i dzwonki, aaa i dwie trawki, dwie się zbierają. A poza tym sobotę spędziłam z siekierą w ręku

. Nie znalazłam młotka, a trzeba było wleźć na dach domku ogrodnika i prowizorycznie połatać to co odleciało w wichury. Mąż telefonicznie mnie opierniczył, że mogłam zlecieć. Jeszcze przeprosi

. Całuski pracusiu.