probowalam rozgryzc jakie to drapiezne u mnie lataja i w koncu po dzwiekach poznalam jastrzebie i krogulce. jak snieg zszedl to lataja nad lasem i polami, juz nie poluja w ogrodzie. szukaja innych ofiar myszy, kretow, dzikich zajecy itp.
W takiej czatowni może wystarczyć prostszy aparat, ale czekam na zdjęci Jolanki coolpixem
Ostatnio ogrzewałam w rękach czyżyka, który walnął w szybę, siedziałam bez ruchu na schodkach jakieś 2 m od karmnika i wszystkie ptaszory mnie olewały, znowu raniuszki przyleciały i całe chmary łyszczaków...
no wlasnie, moje ptaki chyba sie przyzwyczaily, ze pętam sie czasem po ogrodzie, doslownie sa na wyciagniecie reki. Czasem jest sytuacja, ze nie ja ktoregos wystrasze a on mnie, bo przechodze sciezka a on w rabacie sobie siedzi. sikory i rudziki sa bardzo ciekawskie. jak pracuje w ogrodzie to usadawiaja sie na najblizszej gazlezi i patrza, dziamgaja po swojemu, zero strachu. nie raz ratowalam sikore czy dzwonca jak w szybe walnely, bez problemu dadza sie wziac na rece. w takich sytuacjach zawsze wkladam je do pudelka po butach wyscielanego recznikami papierowymi w spodeczku woda z syropem i jesli jest mocno obity to wieczko zamykam zeby sie uspokoil. a jesli calkiem znosnie sobie radzi to pudelko otwarte gdzies w sloncu przy tarasie.
Mnie też one fascynują. Do dzisiaj pamiętam jakie niesamowite wrażenie zrobiły na mnie dwa ogromne ptaki ( do dzisiaj nie wiem co to było - ale na pewno duuużo większe niż myszołowy), które dosłownie przesunęły się pomiędzy drzewami u mnie za ogrodzeniem i dostojnie odpłynęły dalej.
Niby wiem, że tak to natura urządziła ale zawsze żal mi tych maluchów upolowanych przez nie na obiad Nauczyłam się już po prostu nie przeszkadzać ale bez westchnień się nigdy nie obywa Uffff