Piękny ten grujecznik a taka sosne to też sobie chyba kupie,bardzo mi sie podoba ale w przyszłym roku bo w tym to chyba mam limit wyczerpany Super zakupki poczyniłaś.
Basia, zdjęcia niekoniecznie pokazują tę prozę ogrodową, czyli pielenie, sprzątanie, wywożenie itp. "radości" Chwasty są u każdego, a szczególnie dużo tam, gdzie dopiero zakłada się ogród, czyli u Ciebie, u mnie .
Moja działka jest działką leśną, do tego roku walczyłam - prawie dwa lata, z mchem, jakimiś zadarniającymi leśnymi roślinkami, z niesamowita ilością perzu, dzikich jeżyn i nie wiem czym jeszcze Zawzięłam się, że by zrobić trawnik, ponasadzać różności, a w przyszłym roku dopiero to wszystko porządkować. Wiem, że to niekoniecznie zgodne z poprawnym planowaniem, ale chcę mieć już cokolwiek, co sprawi mi przyjemność oglądania.
Berberyski to Bagatellki. Kupiłam je w ubiegłym roku, posadziłam w "przedszkolu" a słoneczko w upały je "słonecznie" potraktowało. Myślałam, że już po nich. Wiosną poprzycinałam nisko i ... wszystkie odbiły Grzeczne, kurcze one takie drogie
Kurcze, zamiast sadzić te zakupy to cały czas równam teren i wyciągam tony kamulców. Nie mam na tyle czasu aby zrobić to szybciej. A myślałam, że zrobię to "ino mig"
Powojniki tez mi się podobają, jeszcze chcę 2 sztuki
Lubię sosenki, a negishi szczególnie, ma taki niesamowity pokrój. Te malutkie szyszeczki są niesamowite, utrzymują się na niej cały czas
Na grójecznika chorowałam juz jakiś czas. Wiem, że powinnam najpierw zroić jakiś plan nasadzeń, ale kiedy jadę do jakiejś szkółki, to zawsze z czymś wracam bo mi sie spodobało i potem wsadzam gdzie popadnie. czasami zdarzy się, że jest OK, a czasmi trzeba przesadzać. Cóż, tak mam
To wyszło tak trochę przypadkowo. Nie chciałam osłaniac tak ogrodu ale okazalo się, że wiatry dują tu niesamowicie i kupione rośliny, szczególnie liściaste, pokładały się pod naporem wiatrów. Przeprosiłam się więc z tujami i aby zmniejszyć widok szpaleru, zaczęłam kupować inne rośliny osłonowe. Jesienią będę musiała dokończyć nasadzenia na tej "ścianie" z cisami.
Plantację perzu zlikwidowałam odtrąbiłam zwycięstwo. Bez chemii się, niestety, nie obeszlo. Inaczej on, czytaj perz- byłby górą. Ale ręcznie wydzieraliśmy przez dwa lata