Po ostatnich okropnie wietrznych, deszczowo-gradowych dniach w końcu pogoda pozwoliła trochę nacieszyć się ogrodem...
dziś mały obchód i ocena strat po armagedonie z ostatnich dób -czyli mrozie, deszczu, gradzie, zimnych wiatrach...
Stwierdzam, że nie ma tragedii poza wszędzie rozwaloną korą i zatrważającej ilości chwastów, których w przeciwieństwie do pozostałych roślin niskie temeratury wcale nie przystopowały... liźnięte mrozem zostały tylko anabellki:
czosnki zaczynają pękać - mają spore pąki:
te 3 letnie od frontu to mizeroty w porównaniu do tych wyżej