Prawie cały maj padało do tego stopnia, że woda stała na trawniku i na rabatach a rośliny - jak zmokłe kury .

Pod koniec maja wreszcie zrobiła się słoneczna pogoda i zaczęły kwitnąć azalie - później niż zwykle. Juanita, Feuerwerk, Limetta, Schneegold i Fireball.





I nawet różanecznik Bluebell, który w poprzednim roku nie chciał kwitnąć.

Powstała mała rabatka żurawkowo-hostowo-brunnerowa.

Na początku czerwca kolejne przymiarki do skarpy. Została w końcu obsadzona (zeszło nam do września ) ale na pewno będzie do poprawki. Była trochę przechowalnikiem roślin i część jest na pewno do przesadzenia. Ale i tak się cieszę, że powstała chociaż fanką skarp nie jestem – przynajmniej u siebie. Wolę płasko.




Ale i tak jest lepiej niż było.

Czerwiec to oczywiście róże: Queen of Sweden, Angela, Ascot, Sheila's Parfum i inne...

Ale nie tylko...





Zakwitł też dereń kousa - jak co roku oszałamiająco, czyli kilkoma kwiatkami .

W lipcu pięknie kwitły szałwie omączone i jeżówki - poniżej Glowing Dream i Vintage Wine.





Po raz pierwszy zakwitła hortensja piłkowana Preziosa. Cieszyłam się jak dziecko .

Pod koniec lipca posadziliśmy miłorzęba Mariken.



Lipiec i sierpień - to u nas też czas śliwek. I kolejnych, kolejnych, kolejnych ... wiaderek.

W sierpniu było bujnie i kolorowo. I hortensjowo .

A potem zasłużony urlop . Po powrocie załapaliśmy się na drugie kwitnienie róż.



I jedyne kwitnienie wrzosów .



Judaszowiec pogryziony przez chrabąszcze powypuszczał nowe liście.