Bogdziu, różni się choćby tym, że, po pierwsze, trzeba go znaleźć, naszukać się, wyłuskać, a nasiona w karmniku ptaki mają podane jak na tacy. Po drugie, nasiona na polach nie są w nieograniczonych ilościach, zboża i np. słonecznik nie są uprawiane na nie wiadomo jakich obszarach, i nie przez cały rok, a w karmniku pokarm jest zawsze, nie trzeba go szukać, i jest nie tylko w porach owocowania rośliny, ale zawsze, także wtedy, gdy na polu roślina np. dopiero zaczyna kwitnąć. Zwierzęta muszą same sobie szukać pokarmu - choćby po to, aby najsłabsze z nich i mające z tym największe trudności odpadły w konkurencji.
I właśnie o to chodzi, by w brzydką pogodę czy w gorsze warunki atmosferyczne szukały, a nie szły na łatwiznę i leciały do karmnika. Brzydka pogoda to też czynnik selekcji populacji - słabsze osobniki odpadną. A przez karmniki ptaki nie radzące sobie, słabsze, przeżyją, i będą raz, że przekazywać słabe geny dalej, to, dwa, będą zabierać innym ptakom przestrzeń życiową oraz bogactwa naturalne, których zabierać nie powinny. Więcej ptaków, to mniej pokarmu dla nich w przyrodzie, to szybciej kurczące się zapasy pożywienia, to mniej miejsc lęgowych, większa konkurencja o samicę i o terytorium. Nie może być tak, że wszystkie osobniki przeżywają - muszą przetrwać tylko najsilniejsze. Za dużo ptaków, to same kłopoty dla nich wszystkich. Natura sama reguluje, ile osobników może pomieścić dany teren. A ludzie przeszkadzają i mieszają.
Akurat żołędzi i orzechów ptaki za bardzo nie rozsiewają Ale większość innych, mniejszych nasion, tak. Zjadając nasiona choćby jarzębiny, wawrzynka, berberysów, cisa itp. itp., ptaki przenoszą je na większe odległości, w inne rejony, i wydalając rozsiewają w miejscach, gdzie dane gatunki w inny sposób nie dałyby rady dotrzeć. Dzięki temu gatunki roślin rozprzestrzeniają się i porastają tereny oddalone nawet na duże odległości od już rosnących zbiorowisk. Wiele nasion znacznie łatwiej też kiełkuje dopiero po przejściu przez układ pokarmowy ptaków, a w innym wypadku ma z tym problem. Inne gatunki roślin są zaś skazane na ptaki, jak choćby jemioła, która by się rozsiać wymaga zjedzenia przez ptaki - jej nasiona, wydalane przez ptaki, przyklejają się do gałęzi drzew, na których ptaki przesiadują. Gdyby nie ptaki, nasiona jemioły spadałyby na ziemię i nic by po nich nie było.
Bogdziu, każdy chory czy słaby osobnik jest dla każdej populacji (częściowym wyjątkiem są populacje ludzkie) słabym ogniwem, które powinno zostać wyeliminowane. Zwierzę chore może przenosić choroby na inne osobniki z populacji. Słaby osobnik, o słabych genach, przekazuje je dalej, przez co genom populacji się osłabia i populacja staje się gorzej dostosowana do warunków środowiska. Przykład: ptaszek mający geny, przez które ma słabe zdrowie i kondycję. Sam nie da rady znaleźć sobie pokarmu w trudniejszych warunkach, powinien zginąć, aby nie przekazać dalej swoich złych genów. Jeśli jednak np. przez dokarmianie przez ludzi (bo do karmnika codziennie jednak da radę dolecieć) przeżyje i doczeka czasu reprodukcji, to raz, że będzie zabierał miejsce lęgowe osobnikom lepszym, silniejszym, to dwa, będzie dalej przekazywał złe geny. Czyli w następnym pokoleniu będzie więcej słabych ptaszków. I w kolejnym znowu więcej. A mniej tych o dobrym genomie. Wyobraź sobie: są 4 ptaszki silne, mocne (2 same i dwie samice), i 2 słabe (1 samiec i 1 samica), cherlawe. Jeśli te słabe zostaną wyeliminowane (przez głód, mróz, drapieżnika, nie ważne), to te silne się rozmnożą i powstanie z nich najpewniej silne potomstwo o dobrych cechach i genach. A jak do godów przystąpią te słabe, których nie powinno być? Ptaszek słaby może skrzyżować się z silnym, powstaną pisklęta o dobrych cechach, ale i takie o złych, które odziedziczyły po słabszym rodzicu. I zamiast, teoretycznie, 100% zdrowych, silnych piskląt, będzie w sumie np. 70% piskląt silnych, a 30% słabych... Przy czym w kolejnych latach, wraz ze wzrostem liczebności słabych, dokarmianych przez ludzi ptaków, procent piskląt słabych będzie wzrastał, genom populacji będzie coraz gorszy, i ogólna kondycja populacji będzie spadała. Dlatego - słabe osobniki muszą być eliminowane, bo są ze szkodą dla całej populacji i dla gatunku. U ludzi i u większości innych gatunków zwierząt jest tak samo. Z tym, że o ile dawniej wszędzie a aktualnie tylko w prymitywnych ludzkich społecznościach ma to sens (i wszelkie pseudopomoce dla np. tzw. głodującej Afryki tylko przynoszą więcej szkody niż pożytku), o tyle w krajach rozwiniętych nie do końca, gdyż poza dobrym stanem fizycznym ceni się też inne cechy, które są zbędne w populacjach zwierzęcych. U ludzi ceni się np. inteligencję, zdolności artystyczne, wiedzę, umiejętności itp. itd., dlatego osobniki słabe fizycznie, o słabych genach, ale zato np. utalentowane, pracowite czy opiekuńcze są u nas mile widziane. No i w rozwiniętych krajach mamy możliwości zaopiekowania się osobnikami o gorszym genomie, dlatego tacy ludzie nie muszą być eliminowani. Ale w społecznościach prymitywnych muszą i są, choćby przez choroby, na które uparcie Europa i USA ciągle wysyła lekarstwa tam, gdzie nie powinna. Ale to inny temat.
Bogdziu, wróble w Anglii nie wyginęły... Jest ich tylko mniej. I co z tego, że jest ich mniej? Zmieniły się warunki, więc i ptaki muszą się dostosować. Jak wróblom będzie źle w miastach, to wyniosą się gdzie indziej, choćby na wsie. Ewolucja trwa - kiedyś wróble do nas zawitały ze Wschodu, żywiły się ziarnem rozsypywanym na ulicach miast przez wozy, a teraz jak już wozów nie ma, muszą znaleźć nowe rozwiązanie. Zresztą ich największym problemem są ptaki drapieżne i brak miejsc lęgowych - jeśli chcemy pomóc wróblom, to na stałe wprowadźmy zmiany, które im pomogą, a nie doraźne, jak dokarmianie, które i tak nic nie da. Nie wycinajmy starych drzew w miastach (ale przecież wielu z Ogrodowiczan uważa, że jak ktoś chce, to sobie ma pełne prawo wyciachać stare drzewo na swojej działce.. ), sadźmy więcej krzewów oferujących ptakom pokarm, zamiast trawników zakładajmy chociaż częściowo łąki kwietne i rabaty chwastowe-dzikie...
Mam nadzieję, że teraz troszkę zmieniłaś Starałam się wytłumaczyć najlepiej jak umiem. Nie bardzo mam siłę teraz na więcej, bo jestem chora, ale jak coś, to pytaj - chętnie przypomnę sobie wiedzę i uzupełnię informacje i dowiem się czegoś ciekawego od was Choć wiele zagadnień jest nadal w fazie badań i nie znamy na nie jednoznacznej odpowiedzi, jak np. czy dokarmianie zimowe nie szkodzi ptakom.
Myśle ze Kasia juz tu zajrzała bo było dośc czasu. Jeśli nie to trudno . Kasuje swoja wypowiedz bo mam zbyt duży dyskomfort, a Ona niech zrobi ze swoja co uważa . W każdym razie nie zamierzam już na Jej wypowiedz odpowiadac.
A ja jestem ciekawa jak by to było gdyby zlokwidować markety i galerie. Ludzie musieliby polować, zbierać, o ile byłoby co do upolowania i znalezienia. Robić sobie okrycia itp. Może trzeba popróbować jak to jest powalczyć o przetwanie. Ciekawam jaki mam genom - ostatnio w pracy mi nie idzie ):