Zmora ogrodnika - tak nazywam to miejsce.
Jak wygląda? Sami widzicie.
Nie mam absolutnie żadnego pomysłu jak zagospodarować ten kawałek terenu.
Ta oddalona skarpa należy do sąsiada, który podniósł sobie teren i postawił ogrodzenie na szczycie skarpy. Jednak granica działek przebiega u podnóża skarpy. Na skarpie rosną drzewa klony i jesion, które wraz z nadejściem jesieni oprócz tego, że przepięknie się przebarwiają to na nieszczęście zrzucają multum liści. Zgarnianie liści, wyrywanie klonowych samosiejek - tym wszystkim zajmuję się ja, sąsiad nie interesuje się tym terenem. Teren z upadem, suchy, na jesień zasypany liśćmi - i co tu z nim zrobić?
Zostawić tak jak jest i udawać, że jest pięknie?
Zasadziłam tak kłącza konwalii, ale jakieś mizerne są - chyba się męczą w tym miejscu. Szukam jakiejś rośliny odpornej na suszę, cień, której niestraszne jest pochylenie terenu, a do tego, która przeżyłaby jesienne harcowanie z grabiami po tej skarpie (jakoś opadłe liście muszę stamtąd zebrać). Paprocie? - tyle tylko, że sucho tam. Barwinek? - tylko jak wtedy grabić? I nie bardzo chcę inwestować w to miejsce jakiejś ogromnej kwoty, w końcu to de facto teren sąsiada.
Proszę o podanie jakiegoś tropu, w którym kierunku iść