Gdzie jesteś » Forum » Ochrona przed chorobami i szkodnikami » Różaneczniki - choroby i szkodniki

Pokaż wątki Pokaż posty

Różaneczniki - choroby i szkodniki

kachat 14:34, 05 paź 2015


Dołączył: 15 cze 2012
Posty: 2244
Krokiet, torf jest zwykle z mchu torfowca (plus szczątki innych roślin, co na nim rosły), więc może chodzi tu nie o mech plus torf, tylko po prostu o torf
____________________
Mój chaos leśny, czyli pomoc potrzebna!
Krokiet 15:26, 05 paź 2015

Dołączył: 26 wrz 2015
Posty: 32
kachat napisał(a)
Krokiet, torf jest zwykle z mchu torfowca (plus szczątki innych roślin, co na nim rosły), więc może chodzi tu nie o mech plus torf, tylko po prostu o torf

Tak bym przypuszczał, ale nie podejmuję się oceniać Ja nawet w swojej branży mam dylematy tłumaczeniowe. Ba - nawet czasem dogadanie się po polsku z niektórymi specjalistami wymaga długiego tłumaczenia.
W każdym razie konstrukcja wskazywała mi raczej na jedną rzecz. Albo - tak jak piszesz - torf, albo np. torf określonego pochodzenia. Nie dzieląc włosa na 4 - torf.
Magija gdzieś wcześniej pisała bodajże o włóknistym torfie. Nie zapamiętałem szczegółów czemu i jak badać.
Toszka 20:22, 05 paź 2015


Dołączył: 02 sty 2013
Posty: 14436
W materiale mowa jest o torfie wysokim.

Charakteryzuje się on wysoką kwasowością sięgającą nawet 3-4 pH. Posiada luźną, włóknistą strukturę i brązowy kolor. Torf wysoki dodany do gleby rozluźnia ją, zwiększając pojemność wodną i napowietrzając. Dodaje się go do podłoży nadmiernie piaszczystych, a także do zbyt gliniastych.

Niezmiernie ważnym jest doskonałe przemieszanie go z ziemią rodzimą, ponieważ ma jedną poważną wadę (w ogrodnictwie), niemal niemożliwą do skorygowania pod rośliną posadzoną w gruncie - otóż nadmiernie przesycha, nie wchłania wody i aby nawodnić wyschniętą, zbitą do granic możliwości bryłę tego torfu należy namaczać kilka godzin. Co jedynie możliwe jest w przypadku doniczki. Dlatego też tyle razy przestrzegam przed sadzeniem rodków wyłącznie w torfie. W naturze torf wysoki nie stwarza tego problemu, ponieważ torfowiska są terenami podmokłymi (od 20 do 70%).

W handlu można kupić ten torf jako odkwaszony (wapnem). Przy zakupie należy zwrócić szczególną uwagę. Tu także z przykrością muszę dodać=stwierdzić, że nie zawsze oferowany torf sprzedawany jako kwaśny zachowuje właściwe dla niego ph. Warto jest po zakupie to sprawdzić za pomocą np.płynu helliga.

Tu muszę podkreślić, że torf wysoki zazwyczaj już po roku ulega częściowemu rozkładowi na skutek czego podnosi się ph. Popularnie nazywa się to wypłukaniem. Ta wiedza ma istotne znaczenie kiedy to w ogrodzie nie posiadamy kwaśnej gleby.


Dodam tylko krótką informację, w związku z tym czym jest torf niski - w naturze występuje on częściej. Odróżnić można go po kolorze i strukturze. Barwę ma o wiele ciemniejszą, prawie czarną, a jego składniki są wyraźnie, bardziej rozłożone. Mniej jest włókien, tak charakterystycznych dla torfu wysokiego.

Nie nadaje się do zakwaszania gleby. Jego kwasowość może wynosić 7 pH lub nawet więcej. Znaczy to, że bywa on kwasowo obojętny lub nawet zasadowy. Przy takiej kwasowości, a właściwie zasadowości, wprowadzenie go do gleby czyni ją mniej kwaśną niż była wcześniej. Należy zwrócić na to uwagę, bo często popełniane są tu błędy. Ten torf także musi być doskonale przekopany z gleba rodzimą, ponieważ rozsypany na powierzchni pyli się, wywiewa, a mokry jest mazisty i lepki.

Czyli po babsku reasumując torf niski jest rozłożonym, zbutwiałym, "przekompostowanym" byłym torfem wysokim o utraconych pierwotnych właściwościach tak cennych dla rodków.

____________________
Kto szuka ten znajduje, kto pyta ten dostaje:-)
kachat 20:56, 05 paź 2015


Dołączył: 15 cze 2012
Posty: 2244
Toszko, dziękujemy za wykład o torfie, ale co to ma wspólnego ze sprawą Krokieta i pytaniem o to, co powinien według ciebie zmienić w swoim planie ratowania rodka..?
____________________
Mój chaos leśny, czyli pomoc potrzebna!
Toszka 21:21, 05 paź 2015


Dołączył: 02 sty 2013
Posty: 14436
Kasiu, spokojnie - inne watki też proszą o pomoc. Mus to mus
Ogrodnik musi być cierpliwy
Dziękuję tez za krytykę Torrero, który z natury taki własnie jest - o luźnym pokroju, ze stosunkowo niewielką ilością liści zrekompensowaną kiściami mocnych, niemal woskowych kwiatów. To nie Nova Zembla o zwartym pokroju, masą liści i delikatnym kwieciu.
____________________
Kto szuka ten znajduje, kto pyta ten dostaje:-)
Toszka 23:56, 05 paź 2015


Dołączył: 02 sty 2013
Posty: 14436
Krokiet napisał(a)
Torf 3.5-4.5 - jest.
Kora przekompostowana - jest.
Piach - jest.
Obornik w granulacie (nie chciało mi się ganiać za końskim) - jest.

Niestety siarki pylistej nie dostałem. Nie dostałem też kwasu otofosforowego, więc pozostaje mi siarczan amonu. Ktoś pisał, że nie dawać. Ktoś inny, że dawać zwłaszcza że zatrzyma azot z kory. Na razie ostatnie próby znalezienia dodatkowych rad i idę kopać.



Krokiet napisał(a)

Tutaj już odsunięta kora i zaczynam obkopywać łopatką, żeby zobaczyć jak wyglądają korzenie. Na szczęście wyraźnie - i zgodnie z teorią - korzenie są na wierzchu i widać dokąd sięgają.



Warstwa z korzeniami jest bardzo, bardzo cienka - jakieś 5, góra 8 cm. Widać, że były porządnie porozrywane.


Dołek budzi moje zastrzeżenia. Wydaje mi się, że za bardzo gliniasty spód został przy sadzeniu przez ogrodnika. Nie będę go zbytnio pogłębiał, bo muszę i tak zrobić raczej kopczyk z uwagi na nieprzepuszczlną glebę. Może jednak ten keramzyt wrzucę, bo skoro będzie kopczyk, to i tak w razie nadmiaru wody - raczej spłynie na trawnik, a korzenie i tak są płytkie. To czy będzie stała poniżej - chyba nie powinno mieć znaczenia.


Idę teraz przygotowywać dołek. A potem zastanowię się czy moczyć korzenie. Chyba tak, bo skutecznie pozbędę się "złej ziemi" z bryły korzeniowej.


Zdjęcia które zamieściłeś wyraźnie naprowadzają na problem z jakim musiał borykać się system korzeniowy - dołek był wykopany wyłącznie pod doniczkę pod którą na glinie stagnowała woda. A to jest zabójcze dla korzeni różanecznika. System korzeniowy rozrósł się płasko, powierzchniowo w warstwie sciółki.

By poprawić drenaż w ciężkiej ziemi musisz dodać bardzo, bardzo dużo piasku. O wiele lepszy efekt drenażu osiągniesz mieszając ziemię z kompostem, torfem i obornikiem.

Na zdjęciach wyraźnie widać jak korzenie rododendrona rosną w kierunku materii organicznej, a nie gliny. Problem polega na tym, ze glina słabo przepuszcza powietrze i wodę. Korzeń potrzebuje dopływ świeżego powietrza (powietrze stymuluje rozrost pleśni i bakterii), natomiast z nadmiaru nieodpływającej wody próchnieją, a grzybnia zamiera co w przypadku tej grupy roślin nazywa się fytoftorozą.

Korzeń różanecznika współpracuje z grzybami by pobierać pierwiastki z próchnicy w glebie. Myjąc korzenie, wymyłeś te grzyby (mikoryza). Korzeń tak jest zbudowany że pracuje z mikoryzą od samego początku. Zakupiona mikoryza zapewne wspomoże inne rośliny, ale nie różanecznika. Są tysiące różnych odmian mikoryzy, jednak korzeń różanecznika jest w symbiozie tylko z kilkoma o czym pisał wcześniej Waldek. I własnie tu dochodzimy do sedna sprawy - aby ta symbioza pomyślnie przebiegała musimy przygotować idealne, organiczne podłoże które będzie żyć, karmić i służyć minimum kilka lat.

Na piaszczystych, naturalnie "kwaśnych" terenach nie ma aż takiego znaczenia w co wsadzimy rodka, na terenie z gleba ciężka, zwartą, o pH wyższym niż 6 ma to kolosalne znaczenie, To jest być albo nie być dla rośliny. Dlatego też pisałam o przygotowaniu większego/szerszego/głębszego stanowiska. Co się stało z "kwasem" na mniejszym już doskonale wiesz. Dodatkowo w twoim przypadku powinno być to nieco wyniesione stanowisko, tak by zabezpieczyć odpływ nadmiaru wody. I tu masz odpowiedź dlaczego różaneczniki wolą rosnąć na stokach górskich, a nie na podmokłych torfowiskach (stąd, jak to nazwała Kachat, wykład o torfie). Wilgoć i zapewniony odpływ wody.

Najlepszym podłożem jest butwiejąca materia organiczna tak skomponowana aby mogła być rozkładana przez grzyby i pleśnie, które zwiększają kwasowość środowiska. Przyjmuje się, że powinno być to min 50% materii, czyli mniej więcej mieszamy 1/3 rodzimej gleby, 1/3 torfu plus 1/3 najlepiej mieszanki zleżałego prawdziwego obornika, igliwia, suchych liści (o ironio, doskonałe są dębowe), trocin, przekompostowanej drobnej kory. Można dodać siarki, aczkolwiek ta zacznie działać po kilku miesiącach. Do kilku lat. Taka rezerwa "kwasu" na potem, jak utraci go torf wysoki. Siarka musi być zmieszana z podłożem. Z woda się nie rozpuszcza.

Dawcą w późniejszym czasie ubywającego wraz z procesem butwienia materiału organicznego i kwasowego odczynu powinna być ściółka (od 2 do 5cm) z igliwia, suchych liści, przekompostowanej kory, kompostu, a nawet trocin. Dodatkowo ściółka zabezpiecza układ korzeniowy przed skokami temperatur - zarówno przed przegrzaniem jak i nagłym ochłodzeniem. To zarówno izolacja jak i zabezpieczenie przed zbyt szybkim odparowaniem podłoża. Ściółka nie powinna być za gruba, aby nie odcinała dopływu świeżego powietrza do korzeni.

Obornik w granulacie jest nawozem sensu stricto. Nie posiada już butwiejącej materii organicznej.
Lanie teraz dolistnie nawozów to przedłużanie agonii rośliny, która to cierpi na chorobę korzenia i jego żony mikoryzy. To tu trzeba dawać ratunek. Korzeń stanie "na nogi" to i góra się odbuduje.
____________________
Kto szuka ten znajduje, kto pyta ten dostaje:-)
Krokiet 09:00, 06 paź 2015

Dołączył: 26 wrz 2015
Posty: 32
Przepraszam, że nie odpisałem, ale brak czasu. Postaram się dzisiaj wieczorem. Z pewnością jest sporo konkretów i chętnie się odniosę. Z częścią się zgadzam, co do części nie jestem pewien, ale są i takie z którymi spróbuję podyskutować. Cieszę się, że dyskusja staje się bardzo merytoryczna
Krokiet 13:27, 11 paź 2015

Dołączył: 26 wrz 2015
Posty: 32
Tydzień masakra, więc dopiero teraz mam czas odpisać.

Toszka napisał(a)

Zdjęcia które zamieściłeś wyraźnie naprowadzają na problem z jakim musiał borykać się system korzeniowy - dołek był wykopany wyłącznie pod doniczkę pod którą na glinie stagnowała woda.

Tu generalnie się zgadzam - nie było odpowiedniej szerokości, pod spodem nieprzepuszczalna gleba, osadzone za nisko, korzenie słabo rozerwane. Nie zauważyłem na szczęście by gniły. Powiem jeszcze tak - poprzednie lato było dość deszczowe. Ba - w pewnych miejscach ogrodu woda mi stała. Skoro przetrwały takie okresy, to tragedii nie ma i warto tylko co nieco poprawić. Oczywiście zastanawiałem się czy nie zrobić drenażu. Przed budową domu, z uwagi na wilgoć na działce, zdecydowałem się na opaskę drenażową wokół domu. Wykonawca nie zrobił jednak tego w myśl najlepszych praktyk i potem musiał poprawić, robiąc doły chłonne co 2 metry. Dopiero wówczas problem z rozmokłym gruntem się skończył. Chcąc zrobić to profesjonalnie pod te rośliny, musiałby wykopać spory dół, wcinając się pod kostkę i albo dojść do samej opaski, albo jakiś wpust z filtrem tam gdzie kratka ściekowa wchodzi w deszczówkę. Roboty sporo, więc wybrałem zalecenie Ciepłuchy i z tego linku który podałaś - wywyższenia posadowienia. Dodatkowo przy okazji robienia kostki, jest trochę piasku tuż obok i może też odciąga.

Toszka napisał(a)
System korzeniowy rozrósł się płasko, powierzchniowo w warstwie sciółki.

Najważniejsze, że się rozrósł, a poza tym z tego co się zorientowałem, to część korzeni właśnie powinna być na wierzchu, przysypana tylko korą.

Toszka napisał(a)
By poprawić drenaż w ciężkiej ziemi musisz dodać bardzo, bardzo dużo piasku.

Tak jak opisałem wyżej - w ziemi nieprzepuszczalnej, drenaż musi być zrobiony aż do miejsca z którego woda faktycznie odejdzie: albo wchłonie się w warstwy przepuszczalne, albo zostanie odprowadzona. Dosypanie piasku rozluźni ziemię, co ulżyłoby w rozrastaniu się korzeni, ale nie pomoże w odprowadzeniu wody. Użyłem więc umiarkowanej ilości piasku, żeby gleba się nie sklejała, ale nie w celu drenażowym.

Toszka napisał(a)
O wiele lepszy efekt drenażu osiągniesz mieszając ziemię z kompostem, torfem i obornikiem.

Tu pozwolę się nie zgodzić. Przynajmniej częściowo. Nie jestem pewien co do torfu, bo może jako nierozuszczalny, nie zniknie. Adam coś pisał o wyciąganiu 10l/rok przez rh, ale nie wiem jak to rozumieć - zapewne o wyciąganiu kwasowości. Co się tyczy kompostu i obornika, to wiem z praktyki, że ziemia jest fajna przez pierwszy rok. W kolejnym już jest zbita. Torf z pewnością dłużej zapewni pulchność. Rozwiązaniem trwałym będzie ten piasek, ale trzeba pamiętać o odpowiednich wartościach odżywczych.

Toszka napisał(a)

Na zdjęciach wyraźnie widać jak korzenie rododendrona rosną w kierunku materii organicznej, a nie gliny. Problem polega na tym, ze glina słabo przepuszcza powietrze i wodę. Korzeń potrzebuje dopływ świeżego powietrza (powietrze stymuluje rozrost pleśni i bakterii), natomiast z nadmiaru nieodpływającej wody próchnieją,

Ja poszerzyłbym jeszcze powody o to, że ciężko się mu wrasta w glinę. W dodatku nie musiał. Często rośliny korzeniami poszukują np. wody, a on miał na wierzchu wszystko co potrzebował: wodę, substancje odżywcze, powietrze.

Toszka napisał(a)

a grzybnia zamiera co w przypadku tej grupy roślin nazywa się fytoftorozą.

Stosujesz albo skrót myślowy, albo nie wiesz jak powstaje fytofteroza. To nie jest choroba z nadmiaru wody, tylko choroba grzybowa. Do rozwoju fytoftorozy potrzebne są odpowiednie warunki (ta stojąca woda), ale sama się nie wywoła - potrzebny jest patogen, który musi zostać przywleczony, np. z... gotowym podłożem. Gdybym miał, to zapewne warunki miał dobre do rozwoju, ale nie można mylić warunków z przyczyną.

Toszka napisał(a)

Korzeń różanecznika współpracuje z grzybami by pobierać pierwiastki z próchnicy w glebie. Myjąc korzenie, wymyłeś te grzyby (mikoryza). Korzeń tak jest zbudowany że pracuje z mikoryzą od samego początku. Zakupiona mikoryza zapewne wspomoże inne rośliny, ale nie różanecznika. Są tysiące różnych odmian mikoryzy, jednak korzeń różanecznika jest w symbiozie tylko z kilkoma o czym pisał wcześniej Waldek. I własnie tu dochodzimy do sedna sprawy - aby ta symbioza pomyślnie przebiegała musimy przygotować idealne, organiczne podłoże które będzie żyć, karmić i służyć minimum kilka lat.

Po pierwsze - kwestia wymywania podłoża. Zastosowałem się - i tak jeszcze za mało sumiennie zapewne - do zaleceń wymiany podłoża. Ewidentnie zalecano wypłukanie starego, żeby nowe skutecznie zadziałało jak najszybciej. Co więcej - w przypadku krzewów nr 2 i 3, środkowa część była jeszcze bardziej zbita. Aż prosiło się, żeby solidniej rozerwać ją, a to jest możliwe w sposób bezpieczny, wyłącznie porzez namoczenie i wypłukanie. Krzew nr 3 został więc najmocniej wypłukany i najskuteczniej rozluźniłem bryłę korzeniową. Tydzień po akcji jego listki ładnie sterczą. Zgodnie z przewidywaniami krzew nr 1 też wygląda zadowolony, a co do krzewu nr 2, to rokowania też bez zmian czyli złe. Podejrzewasz mnie że dałem Mikoryzę do innych roślin? A fe Oczywiście że do różaneczników.

Toszka napisał(a)
Na piaszczystych, naturalnie "kwaśnych" terenach nie ma aż takiego znaczenia w co wsadzimy rodka, na terenie z gleba ciężka, zwartą, o pH wyższym niż 6 ma to kolosalne znaczenie, To jest być albo nie być dla rośliny. Dlatego też pisałam o przygotowaniu większego/szerszego/głębszego stanowiska. Co się stało z "kwasem" na mniejszym już doskonale wiesz.

I tu pozwolę się nie zgodzić. Po pierwsze - moja gleba ma naturalne pH na poziomie 5, w niektórych miejscach miała 5.5. Przy takiej naturalnej kwasowości, dołki mogą być mniejsze. Problem u mnie był z brakiem świadomości, że twarda woda może tak radykalnie to zmienić.

Toszka napisał(a)

Najlepszym podłożem jest butwiejąca materia organiczna tak skomponowana aby mogła być rozkładana przez grzyby i pleśnie, które zwiększają kwasowość środowiska. Przyjmuje się, że powinno być to min 50% materii, czyli mniej więcej mieszamy 1/3 rodzimej gleby, 1/3 torfu plus 1/3 najlepiej mieszanki zleżałego prawdziwego obornika, igliwia, suchych liści (o ironio, doskonałe są dębowe), trocin, przekompostowanej drobnej kory. Można dodać siarki, aczkolwiek ta zacznie działać po kilku miesiącach. Do kilku lat. Taka rezerwa "kwasu" na potem, jak utraci go torf wysoki. Siarka musi być zmieszana z podłożem. Z woda się nie rozpuszcza. Dawcą w późniejszym czasie ubywającego wraz z procesem butwienia materiału organicznego i kwasowego odczynu powinna być ściółka (od 2 do 5cm) z igliwia, suchych liści, przekompostowanej kory, kompostu, a nawet trocin.

No więc moje podłoże i działania które poczyniłem są co najmniej poprawne. Zwłaszcza w warunkach, z którymi miałem do czynienia - trzeba było reagować szybko (nawóz interwencyjny, wymiana podłoża z wypłukaniem, podniesienie stanowiska). Teraz trzeba zadbać by sytuacja się nie powtórzyła. I tu mam plan gotowy. Skoro siarki nie ma w pobliży, a byłem w kolejnych sklepach, a ona i tak działa powoli, więc spokojnie mogę radą mojego ogrodnika dostarczać ją przez obkopując roślinę i podmieniając tę część gleby na czynnik zakwaszający (torf), bądź mieszkankę z siarką, obornikiem, igiliwiem, itp.

Toszka napisał(a)
Dodatkowo ściółka zabezpiecza układ korzeniowy przed skokami temperatur - zarówno przed przegrzaniem jak i nagłym ochłodzeniem.

To też wrzuciłem w plany, by warstwa kory była nie 2 cm a więcej.

Toszka napisał(a)

Obornik w granulacie jest nawozem sensu stricto. Nie posiada już butwiejącej materii organicznej.

Nie jestem pewien jaki czas jest wchłaniania tego w granulacie. Pozostałe składniki spełniały warunki dobrego podłoża pod rh wg opisu z artykułu. Co więcej - ciekawą rzecz wyczytałem TUTAJ:

Aby utrzymać niski poziom pH w uprawie roślin kwasolubnych należy unikać stosowania kompostu, obornika, oraz zasadowych nawozów mineralnych (np. saletra wapniowa, magnezowa, saletrzak), powodujących wzrost odczynu gleby.



Toszka napisał(a)

Lanie teraz dolistnie nawozów to przedłużanie agonii rośliny, która to cierpi na chorobę korzenia i jego żony mikoryzy. To tu trzeba dawać ratunek. Korzeń stanie "na nogi" to i góra się odbuduje.

Tu się kompletnie nie zgodzę. Po pierwsze chcę uratować krzak. Sposób na skrócenie agonii jest jeden - eutanazja. Po to są nawozy interwencyjne, żeby roślinę ratować w sposób szybki i skuteczny. Zastosowałem się tutaj do rad związanych właśnie z podłożem o zbyt wysokim pH. To jest rzecz tak podstawowa, że aż nie podlegająca dyskusji. Wymiana podłoża jest niezbędna, ale nie da rezultatów natychmiastowych. Jeżeli chcesz wykazać, że źle zrobiłem - musisz mnie do tego przekonać konkretnymi argumentami do tego przypadku. Zanim krzew zacząłby prawidłowo pobierać składniki odżywcze z gleby minęłoby zbyt dużo czasu. Zastosowałem więc i pierwszą pomoc (nawóz dolistny) i terapię właściwą (wymiana podłoża).

Tak więc generalnie się z Tobą zgadzam, co więcej - w kilku miejscach mimo początkowej krytyki, z Twoich tekstów i linków, wynika potwierdzenie działań. Jest drobna rozbieżność w składzie podłoża - czy obornik musi być, czy wystarczy przekompostowana kora i dodanie obornika w innej postaci. Czy siarka musi być od razu, czy lepiej działać szybciej, a uzupełnić ją później, bo i tak się nie da zostawić rh samych sobie przy podlewaniu twardą wodą. Nie da się tych rzeczy moim zdaniem tego jednoznacznie określić. Jeżeli ktoś będzie szukał rady dla siebie - może przeanalizować swoje potrzeby i dostępność składników. Rozbieżność jak rozumiem mamy w kwestii zastosowania nawozu interwencyjnego i sensu wypłukiwania korzenia. Opisałem swoje stanowisko i jestem otwarty na argumenty.

A teraz jeszcze informacja dla tych którzy trafią na tę wypowiedź grzebiąc w necie - nie jest znawcą rododendronów i powyższe opinie oparte są na tym co wyczytałem w sieci. Mogą być więc nieścisłe, a kto wie - może i błędne. Starałem się co prawda dociec dlaczego tak a nie inaczej, ale nawet naukowcy poprawiają innych naukowców. Nie jest to wiedza objawiona i nie należy jej tak traktować. Chętnie zapoznam się w razie czego z innymi stanowiskami. Ze swojej strony mogę zapewnić, że na wiosnę opiszę jaka jest kondycja krzewów. Pomierzę też kwasowość gleby teraz i na wiosnę. Czekam tylko aż trochę deszczów wyrówna podłoże, bo próbki są małe i mógłbym pomierzyć coś z przewagą starej gleby, bądź z przewagą torfu.
kachat 13:51, 11 paź 2015


Dołączył: 15 cze 2012
Posty: 2244
Ja naprawdę nie wiem, o co Toszce chodzi... Według mnie zrobiłeś wszystko prawidłowo, ze wszystkich tekstów do których linki dawała Toszka wynika to samo, więc... Krokiet, zrobiłeś wszystko cacy, teraz tylko patrzeć jak krzaczek odbija

Tylko jeszcze takie sprawy. Siarka zakwasza powoli, więc się z nią nie spieszy. Teraz ph podłoża będzie ok przez jakiś czas, potem zacznie się podwyższać i odkwaszać od wody, więc możesz zakwaszać siarką, albo po prostu podsypywać torfem (tak robimy my, woda u nas twarda okrutnie) czy nawozami zakwaszającymi. Co do ściółki, to według różnych osób w tym Bogdzi z tego forum (ma piękny rododendronowy ogród) rodki lepiej rosną gdy nie mają niemal żadnej ściółki - ot, to co pod nie samo spadnie, ewentualnie odrobina liści np. dębowych. Według mnie na początku, gdy krzak jest mały i koronę ma jeszcze niewielką, lepiej ściółką grubiej podsypać.

Co do nawozu dolistnego, to oczywistym dla mnie jest, że musiał zostać podany, tak jak osobie wycieńczonej i wygłodzonej się daje w żyłę kroplówkę, a nie każe poczekać na obiad na talerzu i następnie sobie samemu go zjeść. Nie ruzumiem też, w jaki niby sposób ten nawóz miałby krzewowi zaszkodzić... Może Toszka wyjaśni.

Obornik granulowany to z kolei jest przecież normalny obornik, tyle że suszony, więc w czym miałby być gorszy od tego drugiego..? Toszko, wyjaśnisz..?
____________________
Mój chaos leśny, czyli pomoc potrzebna!
Krokiet 21:14, 11 paź 2015

Dołączył: 26 wrz 2015
Posty: 32
kachat - teraz z pewnością będę reagował powoli. Muszę tylko jeszcze przygotować grubszą warstwę ściółki. Przyszło już ochłodzenie, więc nie będzie więc drugiej kroplówki. Liczę że podłoże zacznie spełniać swoją rolę. Jak zbadam pH po kilku deszczach zadecyduję co z siarką. Z pewnością na wiosnę będzie jakiś nawóz, bo będą musiały się na dobre odbudować, ale skoro przenawożenie jest gorsze niż nicnierobienie, to będę raczej się wnikliwie przyglądał reakcjom krzewów i mierzył im pH. Nie wiem jak będzie z uwalnianiem się składników z tego obornika. Bardzo możliwe, że na początku nic nie będzie potrzeba i tylko dam ten nawóz co się podaje raz w roku.
Korzystanie z portalu ogrodowisko.pl oznacza zgodę na wykorzystywanie plików cookie. Więcej informacji można znaleźć w Polityce plików cookies