Ależ upalny dzień miałam. Jutro wywózka worków bio, więc się zmobilizowałam do czyszczenia róż. Wciąż żyję, choć wróciłam pod dach w stanie ociekającym.

A kolejne dni w prognozach wyglądają jeszcze gorzej.
Spieszmy się cieszyć zielenią póki wciąż jeszcze wygląda żywotnie.
Zachwycona jestem przetacznikiem Marietta. Trzyma idealny pion, zielony na całej długości łodygi i pięknie kwitnie. Jesienią dzieliłam rośliny mateczne i wtykałam w kolejne miejsca.
Po zimie nie obudziła się fioletowa pysznogłówka. Rosła na półksiężycu i tworzyła piękny duet z perovskią. Z duetu nici. Wsadziłam tam w czerwcu sadzonkę floksa, ale nie wiem, czy będzie chciał się u mnie zadomowić. Floksy jakoś nienachalnie u mnie rosną.
Całe szczęście, że jesienią wpadłam na pomysł, żeby pobrać od niej sadzonki. Odrywałam je oszczędnie, dlatego te młodziaki są takie chudziutkie.

Na zdjęciach jest ten sam egzemplarz, a kolor bardzo się różni.