Judith, coś musi być na rzeczy, luz i gospodarowanie czasem - czuję, że te dwie zmienne mocno współzależą

Patrząc na historię Twego ogrodu myślę, że bardzo spokojnie do niego podchodziłaś. U mnie potoczyło się trochę inaczej, wszystko odbyło się roku pewnego i teraz, hmm, zespół pourazowy?

Och, urlopu dłuższego zazdroszczę
Magaro, Jola zna cierpliwość. U mnie wyrzut hormonów za każdym razem, kiedy wyjdę do ogrodu. O! Tu bym posadziła opaskę z bodziszka, jest niezbędna. A tu cytrynowe lilie. A tu floksy. A tu konieczne jakieś drzewa. Tu koniecznie anemony jesienne. A tam kukliki. Te pomysły przeplatają się z przyziemną prozą ogrodową: o nie, gwiazdnica znów zawładnęła rabatą. A to co, mączlik na kapuście!? Podwiązać trzeba jeżówki, koniecznie. Omg, koniec lipca, a żywopłoty jeszcze nie przycięte? Pomidory trzeba znów podwiązać!? Dlaczego rosną jak szalone? Dlaczego tu wciąż nie ma kancików? Fasolkę zbierać marsz. I tak w kółko. Bombardują mnie te odkrycia. A to wszystko MIMO LIST ZADAŃ, które robię skrupulatnie i wyjątkowo systematycznie

Lady of Shalott jest piękna. Jeśli chodzi o obfitość kwitnienia w pierwszym roku, przeważa Lady Emma. Jestem ciekawa, co będzie w kolejnych sezonach. Cukinie robię w zalewie musztardowej.