Chatka Baby Jagi
11:50, 29 sty 2014
Renatamama3: miło, że i na blogu u mnie zagościłaś...
Właśnie byłam z rewizytą u ciebie... lubię takie waśnie klimaty... zazdroszczę widoku na te górki no i lasku.... choć ja mam nie daleko do jednego i drugiego...
GorAna: Miło mi, że zainteresowało nasze miejsce.... i już druga dawka zdjęć i opowieści....
Tak więc, zaczęliśmy mieszkać w małej chatce... Wszystko wyglądało ślicznie... ale niestety od początku zdawaliśmy sobie sprawę, że na dłuższą metę nie możemy tak mieszkać. Domek niestety nie jest przystosowany do zimy. Zaczęło się myślenie co pierwsze... było tyle do zrobienia ( i jest nadal ). Domek jest nie ocieplony i tylko z jednego, starego cienkiego pustaczka,
dach do wymiany - stara blacha, okna do wymiany bo pojedyncze, hula wiatr po firankach, nie ma szamba, kanalizacji i w ogóle ubikacji, tylko wychodek, nie ma wody z wodociągów tylko ze studni, której nie przebadaliśmy i czasem jej brakuje.
Natomiast chciałam powiedzieć, że przy tych remontach ogród podupadł dość mocno... po pierwsze nie było czasu by o niego dbać tak jak na to zasługiwał i jak potrzebował, a po drugie na pewno sami wiecie jak jest przy remontach... ogród staje się składem i placem budowlanym w jednym. Dlatego pokażę te prace, które na niego wpływały...
To i tak podziwiam mojego męża, który cały czas pytał, "Czy to coś jest ładne ? Przesadzasz, czy mogę wykopać? Weź to wykop, bo się zniszczy..." itp.
Ech dużo tego... od czego zacząć ? Mój Piotrek zadecydował - dach - Póki jest pogoda. No ale tak... jeżeli dach, to trzeba coś zrobić z przybudówką ( której nie widać na zdjęciu, bo już była wyburzona ), która już odłaziła od reszty budynku... Trzeba ją rozebrać potem postawić na nowo...bo w tak malutkim domku ,każdy kawałek metra się przyda, np na kibelek.
Całą przybudówkę Piotruś rozebrał sam... dobrze, że do stawiania jej na nowo miał już nie jednego pomocnika. Do fundamentów przyłożyli się również jego bracia.
PRZYBUDÓWKA
Pamiętacie może na pierwszych zdjęciach była pokazana... Odłaziła od budynku, to małe za nią to wychodek, a te chaszcze to Pęcherznica Kalinolistna i jakiś żywotnik (złamał się tej zimy, co na zdjęciu, ratowaliśmy go podwiązując, ale w końcu trzeba go było wyciąć). A po między Pęcherznicą i przybudówką rów z błockiem...
Na przybudówkę od prawej strony wspinał się olbrzymi piękny wiciokrzew, który niestety został mocno uszczuplony... Początkowo, nawet po rozbiórce, stał ładnie na drabince (widać na zdjęciu), ale w ostateczności musiałam go przesadzić, bo tam miało być docelowe wejście do domu... (nie przetrwał zimy niestety, ale został jego kawałek i ślicznie się w tej chwili rozrasta)...
( 14.08.2010 )
(Plac budowy pod wielką lipą, tam za nią płynie potoczek)
( 18.08.2010 Po lewej widać część rabaty, za domem )
( i znów Pęcherznice za chłopakami a chłopaki w błocku )
Fundamenty zalane i odpoczywają, a my wzięliśmy się za drogę... Była konieczna....
GorAna: Miło mi, że zainteresowało nasze miejsce.... i już druga dawka zdjęć i opowieści....
Tak więc, zaczęliśmy mieszkać w małej chatce... Wszystko wyglądało ślicznie... ale niestety od początku zdawaliśmy sobie sprawę, że na dłuższą metę nie możemy tak mieszkać. Domek niestety nie jest przystosowany do zimy. Zaczęło się myślenie co pierwsze... było tyle do zrobienia ( i jest nadal ). Domek jest nie ocieplony i tylko z jednego, starego cienkiego pustaczka,
dach do wymiany - stara blacha, okna do wymiany bo pojedyncze, hula wiatr po firankach, nie ma szamba, kanalizacji i w ogóle ubikacji, tylko wychodek, nie ma wody z wodociągów tylko ze studni, której nie przebadaliśmy i czasem jej brakuje.
Natomiast chciałam powiedzieć, że przy tych remontach ogród podupadł dość mocno... po pierwsze nie było czasu by o niego dbać tak jak na to zasługiwał i jak potrzebował, a po drugie na pewno sami wiecie jak jest przy remontach... ogród staje się składem i placem budowlanym w jednym. Dlatego pokażę te prace, które na niego wpływały...
To i tak podziwiam mojego męża, który cały czas pytał, "Czy to coś jest ładne ? Przesadzasz, czy mogę wykopać? Weź to wykop, bo się zniszczy..." itp.
Ech dużo tego... od czego zacząć ? Mój Piotrek zadecydował - dach - Póki jest pogoda. No ale tak... jeżeli dach, to trzeba coś zrobić z przybudówką ( której nie widać na zdjęciu, bo już była wyburzona ), która już odłaziła od reszty budynku... Trzeba ją rozebrać potem postawić na nowo...bo w tak malutkim domku ,każdy kawałek metra się przyda, np na kibelek.
Całą przybudówkę Piotruś rozebrał sam... dobrze, że do stawiania jej na nowo miał już nie jednego pomocnika. Do fundamentów przyłożyli się również jego bracia.
PRZYBUDÓWKA
Pamiętacie może na pierwszych zdjęciach była pokazana... Odłaziła od budynku, to małe za nią to wychodek, a te chaszcze to Pęcherznica Kalinolistna i jakiś żywotnik (złamał się tej zimy, co na zdjęciu, ratowaliśmy go podwiązując, ale w końcu trzeba go było wyciąć). A po między Pęcherznicą i przybudówką rów z błockiem...
Na przybudówkę od prawej strony wspinał się olbrzymi piękny wiciokrzew, który niestety został mocno uszczuplony... Początkowo, nawet po rozbiórce, stał ładnie na drabince (widać na zdjęciu), ale w ostateczności musiałam go przesadzić, bo tam miało być docelowe wejście do domu... (nie przetrwał zimy niestety, ale został jego kawałek i ślicznie się w tej chwili rozrasta)...
( 14.08.2010 )
(Plac budowy pod wielką lipą, tam za nią płynie potoczek)
( 18.08.2010 Po lewej widać część rabaty, za domem )
( i znów Pęcherznice za chłopakami a chłopaki w błocku )
Fundamenty zalane i odpoczywają, a my wzięliśmy się za drogę... Była konieczna....
