Trawnik bardzo się poprawił po zadaniu mu nawozu - takiego niby naturalnego, co to rozkłada kawałki trawy, które zostaną po koszeniu i działa 4 miesiące. Kupuje zawsze nawozy Ecostyle i przyznam, że nie zawiodłam się. Rosną jak głupie. I bukszpany i hortensje i rh i buki i teraz trawa. I faktycznie widać - tam gdzie nie dorzuciłam nawozu, tam trawa taka marnawa. A tam, gdzie doleciał - wielka i zielona. I to mi się podoba! I chyba faktycznie jakieś procesy tam zachodziły po rozrzuceniu bo przez tydzień paskudnie śmierdział ten trawnik. Widać się rozkładało
A co do orzecha włoskiego to faktycznie - coś kiedyś czytałam, że on nie ma dobrego wpływu na trawę. No ale może da się to jakoś przezwyciężyć właśnie dobrym nawozem?
To teraz rozumiem, tak podejrzewałam, ale nie do końca na zdjęciach to widać; a milin jest piękny
mój odbił od korzenia, ale suka w pogoni za kurą, zamordowała i milin i ją!
a akebia po tylu latach ci wymarzła, no jednak nie na nasz klimat; moja taka bidna rośnie i już sobie odpuszczam, jak padnie, trudno; widziałam fajne pnącze u Joli- wątek ,,ogrodoweimpresjejolki", ma posadzoną kiwi, ładnie się wybarwia, na różne kolory i chyba na to się skuszę
Akebia odbiła od korzenia, ale kilka lat musi minąć żeby znowu zarosła, a kiwi żona i mąż oczywiście rosną sobie na niebieskiej pergoli, którą budujemy w miejscu psiej budy. Jest faktycznie bardzo ładne.
Witajcie, dziś opowiem Wam o psie , który pokochał kota czyli historia psiej budy.
Od kiedy pamiętam panicznie bałam się najmniejszych psiaków, gdy tylko jakiś pojawiał się w moim polu widzenia następowała natychmiastowa ewakuacja w pośpiechu. Dlatego brak ogrodzenia koło naszego nowego domu był bardzo wygodna wymówką na prośby dorastającego syna o psa. W końcu gdy nadeszły jego 17 urodziny pomyślałam, że chyba muszę się złamać w tej kwestii, bo jeśli teraz nie kupimy psa to zostanie on na zawsze niespełnionym marzeniem z dzieciństwa. Nie chciałam tego robić synowi z powodu mojej fobii i tym sposobem pewnego dnia pojawiła się w naszym domu Czworonożna Pokraka z przydługimi nogami nazwaliśmy ją Alfa.
Była tak dobrym psem, że nauczyła mnie bardzo szybko miłości do psich stworzeń, dziś już zupełnie się nie boję. Była mądra, nauczyła się wielu sztuczek. Gdy dawałam jej kubeczek po jogurcie do wylizania, to ona go odnosiła i wrzucała do kosza na śmieci, który jej musiałam w tym celu otworzyć. Oczywiście dostawała za to nagrodę, więc wykombinowała, że będzie sobie ten kubek dzielić na kawałki i odnosić po kawałku a za każdy żądała nagrody Jeździła z nami na rolkach i na rowerze. Kiedyś jedna Pani, która się tym dowiedziała a nigdy nie widziała jak to nasze jeżdżenie wygląda przyszła mnie upomnieć mówiąc, iż uważa za wysoce niestosowne takie męczenie psa. Wytłumaczyłam jej więc, że to dla niego dobre i tego potrzebuje. Trochę się udobruchała i pyta całkiem poważnie: no dobrze, ale jak ty go nauczyłaś pedałować ….
Ponieważ nie było ogrodzenia, zrobiliśmy jej własnym sumptem, duży zadaszony kojec oraz izolowana budę z przedsionkiem i wygodnym tarasem.
Miała tam przebywać tylko pod naszą nieobecność, bo mieszkała w salonie w domu, ale bardzo źle to znosiła. Rozplatała siatkę za żywopłotem, wychodziła i czekała na nas z wyrzutem w oczach przed drzwiami wejściowymi. Dlatego bardzo szybko kojec z budą został zamknięty na dobre i w miejscach nieogrodzonych stanął prowizoryczny płot a psina odzyskała wolność.
Z tej nowej sytuacji natychmiast skorzystała ciężarna kotka i któregoś dnia z budy zaczęły dochodzić wrzaski głodnych kociaków. Psina ze zdziwieniem spędzała całe dnie przed bramką prowadzącą do kojca i w dziwny sposób nagle zapałała nieodpartą chęcią wejścia do kojca i budy. Niestety to co się wyprawiało za zamkniętymi drzwiami było ponad jej nerwy i zaczęła głośno ujadać na kotkę i jej dwoje dzieci. Któregoś dnia kotka zebrała tobołki i z przerażeniem w oczach opuściła budę i kociaki na dobre.
Kocięta już wypełzały na zewnątrz w poszukiwaniu mleka więc zaczęliśmy je dokarmiać. Psina znała komendę delikatnie, bo jak była mała to dawałam jej surowe kości i mięsko z ręki, jak tylko zęby trafiły na rękę natychmiast krzyczałam (jeszcze trochę w dawnym strachu) DELIKATNIE! i psiak puszczał natychmiast. Alfa nauczyła się dzięki temu wielkiej delikatności.
Tak więc kiedy tylko zbliżała pysk do kociaków, mówiłam jej DELIKATNIE! i obchodziła się nimi delikatnie. Choć jak dorosły wyżeł liźnie małego kociaka to ten potrafi się turlać radośnie przez pól ogrodu wierzgając łapkami, gorzej ja natrafi po drodze np. na kamień.
Jeden kotek niestety nie potrafił się nauczyć jeść i był już tak słaby, że opuścił nas następnego dnia po wyprowadzce jego mamy Został jeden odważny kot bohater, który uznał Alfę za nową mamę i dokazywał z nią co niemiara. A najśmieszniejsze było to jak maleńki kociak wspinał się po niebotycznie długich wyżowych łapach, żeby poobgryzać uszy albo szyję. Nasz koci bohater, wychowany przez Wyżła nie bał się potem żadnego wiejskiego psa i pilnował wejścia do domu a okoliczne psy omijały go profilaktycznie szerokim łukiem.
Po 5 latach sielanki psiak zachorował na nowotwór i po operacji odszedł od nas na zawsze, wtedy zniknął też kot….
Dziś mamy dwa inne psy, które kochają swoją budę, która z kojca powędrowała za drewutnię i zyskała nowy image, a w miejscu kojca powstaje niebieska pergola z hortensjami, zobaczcie
Weroniko, przeważnie ogrodnicy stają się fotografami, bo chcą uwiecznić, to co tworzę. Ja pojadę to na pewno będą kwitły liatrie (u mnie trochę później), rozwary i inne. Będzie co fotografować. A na razie kilka zdjęć z ostatniego pobytu.
Pierwszy kwiatek rozwara, mam trzy, dwa niebieskie jeden chyba biały.
W ubiegłym roku kupiłam -u kobitki przed cmentarzem- bo mi sie spodobał i nie miałam pojęcia ,że to rozwar
mam niebieski i różowy
Bożenko Ty też masz działeczkęROD?
A oto i one. Na tych zdjęciach widać też do jakich rozmiarów trawa urosła, której ciągle nie można ściąć bo ciągle pada.Może dziś bo coś nieśmiało słoneczko wylazło
Dobrze wyszło! Ale Ty masz trawnik!! Jaka zieleń! Jaki bujny!!
Co mu dajesz do jedzenia!??
ja mój karmię ale nie chce się pozbierać! Myślę,że to wina orzecha wloskiego!!
I przeleciało..., pięknych, ciekawych i pouczających 1000 stron! I nawet w ogrodowiskowym wierszyku się znalazłam, co zaszczyt dla mnie wielki
Bożenko, gratulacje, jesteś wspaniała
Irenko dzięki za miłe słowa,ale co to za egzotyczny a może nawet z innej planety kwiat. Wygląda na dalie (georginie) ale też na to że nie jest z naszej planety.Bardzo niezwykły i miałam racje piszac o Tobie w wierszu- nakupowałaś roslin bezmiar.
Miałaś rację, oczywiście, ale kilka podobnych też tu osóbek jest
a to jest dalia sadzona wiosną, ale naprawdę kosmiczna
pozdrawiam
Na tarasie tez sie rozpycha..... nawet foto nie dał zrobić.. bo siadł na aparacie..... a dziś do drzwi stukał i mówił że on do swego kolegi przyszedł.....
Uważaj Aniu, bo zaraz częśc domu ustąpisz, cała rodzina ich będzie
I przycięłam bukszpaniki stożki posadzone tej wiosny:
Tyle zrobiłam na ten czas. Może mnie ktoś odwiedzi na tej wsi samotnej ...
Zdjęcia troche "zamglone, wieczorową porą z brunetem robione"
Może spotkanie jakieś Ogrodowiskowe zaliczę kiedyś ???
Bardzo bym chciała z tego borówcowego raju wyjść. Bo ten raj mi już bokiem wychodzi. Za wielkie to pole .
Borbetko, aleś natrzaskała fot a warto oglądać, bo jest co! te twoje kule, jak poduchy wyglądają, aż by się chciało na nich usiąść, a wszystko takie dopieszczone, zielone aż w oczy razi!
ławka też piękna, więc może ten link ci się przyda
łan lawendowy pasuje w tym miejscu i szybko się rozrośnie, a na spotkania możesz przecież przyjechać, albo i u siebie zrobić! uzgodnisz z Danusią i już, i wszyscy się do ciebie zwalą, w ten borócowy raj!
p.s., ja powoli też już nie lubię irgi i chyba w jednym miejscu wywalą, bo coś ją albo wymroziło, albo zjadło i brzydka! i szczawik, to moja zmora!!!
Jaki przytulny ganeczek u Ciebie, maty z wikliny dają bardzo miłe wrażenie
Przytulny a ja na niego patrzeć nie mogę, choć nie powiem siedzi się przyjemnie, z poranną kawą, wieczornym piwkiem lub w czasie letniego deszczu.
Marzy mi się taras w jego miejsce. Może kiedyś się spełni
Nasza Labi też lubi. Kiedy drzwi są zamknięte, zagląda do domu z ławeczki, żeby jej otworzyć