Basiu, witaj w klubie
Swobodnej jesieni w ogrodzie bez zadęcia!
Teraz próbuję zregnerować stan swojej fizyczności. Codzienna gimnastyka od rana na leżąco, w ciągu dnia chody i skłony na wzór Felicjana z Moralności Pani Dulskiej,
a wieczorem znów leżące wymachy rąk i nóg.
Po szczepieniu czuję się świetnie, żadnego kaszlu, żadnych boleści.
Kwiatki na parapecie odwracam kilka razy dziennie do światła, i sama też próbuje się naświetlać. Świąteczne poczynania, w ostatnim tygodniu będą. Minimalistycznie.
Staram się nie obciążąć rodziny wymysłami ponad ich możliwość czasową. Dziś była zupa grzybowa gotowana przeze mnie z rydzy, które miałam zachomikowane w masełku w zamrażarce, z dodatkiem borowików. Pycha. I dla mnie tyle, A młodzi jeszcze coś na patelni dla siebie upichcili. I dobrze. Popijamy sok jabłkowo - pigwowcowy.
Czekam na więcej słońca, ale zimą, więcej słońca, to więcej mrozu. Jakoś przetrzymam. Przeglądam poradniki, ale już je wszystkie znam prawie na pamięć.
Opis statyczny, wiem, ale seniorzy tak mają, nie są zbyt wyrywni do hocków-klocków,
aletrzeba akceptowac ich możliwości. Chyba, że ktoś ma naturę wiecznie małego dziecka. Ja czas dziecka skończyłam jakiś czas temu, i teraz tylko spokój.
Wszystkim życzę takiego spędzania zimowego czasu jak lubią.