Pięknie.
Masz rację, że liście fiołków mogą się ładnie komponować. Oprócz ślimaków które im przeszkadzają muszą mieć sporo wody. U mnie z wodą kłopot wiec podsychają ale i tak są ładne
Będziesz z niej zadowolona, to piękna i zdrowa róża
Ja zamówiłam głównie brakujące rugosy na pas "spożywczy", ale nie bardzo jestem zadowolona z jakości tego co przyszło. Zawsze byłam, ale niestety tym razem róże doniczkowe przyjechały kiepsko(wcale?) przekorzenione, w luźnym torfie... a sadzonki z gołym korzeniem wyjątkowo drobne.
Mimo niesprzyjającej aury Swany nadal w kwiatach i pąkach. Ona co roku najdłużej się trzyma. Chopin też próbuje przedłużać sezon
Jesień wchodzi w etap zaawansowania. Przestałam już kontrolować to, co się dzieje na rabatach. Podczas porządkowania nie zbieram liści. Na rabatach nie mam kory ani kamyczków. Liście, które opadły, mieszam pazurkami z ziemią. Do wiosny znikną.
zagajnik brzozowy
Nieformowany żywopłot od zachodniej strony
Gwiazdami tej części są teraz tojad i przebarwiona na żółto morwa biała.
Praktyka czyni mistrza. Lada moment sama będziesz różanym ekspertem.
Między mną a różami jest taka nieco szorstka relacja. Cenię je sobie w pełni sezonu, ale kiedy nadchodzi moment ich cięcia, to cały czar pryska. Całe szczęście, że pozbyłam się najbardziej kolczastych potworów, czyli dwóch róż New Dawn.
Kimono w tle.
Lovelly Fairy po prawej.
Rozplenice są niezastąpione podczas szronu lub mgły. Wyglądają wtedy nad wyraz klimatycznie.
U mnie najwięcej pracy jest w końcówce zimy i na koniec sezonu. Różnica między nimi jest taka, że teraz presja czasowa jest mniejsza. Można pracować dopóki ziemia nie zamarznie.
Zaczęłam jesienne porządkowanie rabat. Kanciki obowiązkowo muszą być. Pięknie podkreślają linię rabat podczas przymrozków.
Udało się uporządkować podokienną, skarpę i studzienną.
Reszta wciąż czeka. Zimno się zrobiło. I już tak jesiennie, mocno.
Starsi panowie mają niepowtarzalny urok.
Wciąż korzystam z rad przekazywanych mi przez Tatę. Dopiero na emeryturze przekonał się do ogrodowych działań. Mnóstwo czytał, eksperymentował, a potem dzielił się zdobytą wiedzą. Moje sukcesy w uprawie warzyw są pochodną stosowania się m.in. do jego rad.
Pierwsza komora kompostownika już prawie pusta, ale warzywnik i sad są już przygotowane do zimy.
Moja gleba nie toleruje stosowania metody no dig (czyli bez przekopywania). Wciąż wymaga mechanicznego wprowadzenia materii organicznej w głębsze warstwy oraz napowietrzenia. Przeprowadzony dwa lata temu eksperyment był nieudany. Dżdżownice nie dały rady z napowietrzaniem, gleba była zbita i panoszyły się chwasty charakterystyczne dla ciężkiej, zbitej gleby. Warzywa kiepsko sobie radziły.
W tym sezonie już od lipca w wolne miejsca wysiewałam nawóz zielony, łodygi groszku i bobu zostały pocięte i przekopane z glebą. Teraz zielony nawóz został ścięty; poszatkowałam liście dynii i cukini. Całą tę materię zieloną przekopałam z glebą i kompostem.
W ogrodzie zostały pory, brukselka i natka pietruszki. Reszta warzyw zgromadzona jest w chłodnym zakątku na zapleczu garażu. Starczy na kilkanaście tygodni. Panoszące się poza granice rabatki dynie, stratowały nieco trawiaste ścieżki. Mam nadzieję, że ścieżki odżyją. Gdyby nie, to wiosną trzeba będzie zrobić dosiewkę.
Kompostem nawiozłam krzewy i drzewa owocowe. Do zrobienia został jesienny oprysk drzewek 5% mocznikiem.