ryska – ja też ! Jak to zobaczyłam to nogi się pode mną ugięły.
jankosia – to typ człowieka całkowicie dysfunkcyjnego ogrodowo! Rośliny można zdeptać…rozjechać autem…zalać betonem…przecież to tylko rośliny !!! Najważniejsze jest: jego „ego”, jego cele i jego zdanie. Niereformowalny tyran…niby grzeczny i kulturalny starszy pan, ale „jego” ma być zawsze na wierzchu !
A co do rzeźby/aranżacji ogrodowej to faktycznie …wał splątanych gałęzi byłby ciekawym akcentem w ogrodzie…nie pomyślałam o tym w tym kontekście….jeśli duży ogród to mogłoby wyglądać to ciekawie. Szkoda, że ta dekoracja ważyła chyba z 300 kg i nie nadałaby się przetransportować w jednym kawałku.
Luki – tymbardziej, że na tej ścianie jest tylko jedno malutkie okienko od klatki schodowej….
Krys - noooo, troszkę się narobiłam…ale mam nadzieję, że przy tej okazji schudłam jakieś 3 kg…ha ha.
anna_t, popcorn, Mala_Mi - dziewczyny prawo mówi, że za porządek na terenie nieruchomości odpowiada jej właściciel. Nawet liście opadające na mój ogród z drzewa sąsiada mam obowiązek posprzątać ja a nie sąsiad. Bluszcz był mój, spadł na moją działkę więc sprzątam ja…niestety ! Gdyby spadający bluszcz wyrządził szkody (złamał jakieś drzewko, stłukł jakąś donicę) to mam prawo domagać się odszkodowania.
Nie chcę toczyć wojny z sąsiadem, bo jak będzie chciał zrobić na złość to powie, że korzenie starego bluszczu niszczą mu fundamenty i będę musiała bluszcz całkowicie usunąć…niestety prawo jest po jego stronie….
Muszę się zastanowić jak puścić ten bluszcz na ścianie (na jaką wysokość) żeby mi się podobało a żeby sąsiad nie mógł się czepiać.
Tak teraz myślę…może na jakiś fantazyjny wzór go przyciąć, żeby stanowił atrakcję a nie szpecił…muszę po googlować w necie, może znajdę jakąś inspirację…
rozark – tak tak…ja też panuję nad słowami, bo jak bym napisała co o tym gościu myślę to by nie jednemu czytelnikowi słownik się wzbogacił….
A w sobotę fajnie było, szkoda, że nie byłaś
AnnaCh – smutno, ale już się nie martwię…coś wymyślę…nie nazywałabym się Nikitą gdybym czegoś nie wymyśliła…ha ha.
AgataP - Agatko, bluszcz jest mój tylko rośnie na jego ścianie. Jak kupował dom to się zgodził na tą zarośniętą ścianę, ale teraz mu nagle zaczęła przeszkadzać. Miał prawo zrzucić ten bluszcz ale w imię dobrosąsiedzkich stosunków powinien zapytać czy mi nie pomóc posprzątać…tym bardziej , że ja do pomocy miałam tylko schorowanego tatę. Zwykła kultura osobista by tego wymagała…no ale cóż …dałam radę sama (z tatą oczywiście).
Sebek – resztę gałęzi na razie leży na trawniku przy ulicy przed domem…jego domem…hihi.