Rozpakowałam wreszcie przesyłkę, którą otrzymałam półtora miesiąca temu.
Sprawdziłam, czy się nada. Okoliczności przyrodnicze nad wyraz ascetyczne, ale uruchomiłam wyobraźnię i pomysł uznałam za dobry.
Trzy paliki zastąpiły drewnianą pergolę, która rozebrałam w styczniu. Pergola straciła rację bytu, bo dwie posadzone przy niej róże Zephirine odmówiły współpracy.
Potrzebowałam czegoś, co subtelnie podeprze posadzonego na skarpie doktorka. Nie wiem, na ile w górę wyskoczy ten doktorek. Najwyższego palika zostawiłam na wierzchu z zapasem. W razie czego docisnę.
Przy okazji na skarpę trafił motylek. Kolorystycznie współgra z pałętającą się słomą i suchelcami na rabatach.
Do zapamiętania!
Nie wieszać karmnika nad rabatami!
Pół popołudnia walczyłam z usuwaniem ton słonecznikowych pestek, kasz i płatków. Spodziewam się srylionów siewek słonecznika.
Rabaty wzdłuż ogrodzenia zostawiam sobie na koniec. Teraz pora ogarnąć rondo i dwie półksiężycowe. Są na nich jakieś cebulowe i trzeba je szybko uporządkować.
Część łodyg miskantów pocięłam na drobne części i taką rozdrobnioną słomą wyściółkowałam truskawki. Truskawki wcześniej opieliłam i nawiozłam granulowanym obornikiem końskim. Uff! Cieszę się, że mam to już za sobą. Niestety, rozdrabniacze ze średniej półki nie radzą sobie z mieleniem traw.